czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 7: Niesforny David.

PERSPEKTYWA DAVIDA
    Rozsiadłem się na kanapie przed kręgielnią i popatrzyłem na trenera, który właśnie dyskutował z Lupe. Próbowała mu coś wytłumaczyć, ale on co chwilę kręcił przecząco głową i kreślił coś na kartce.
Po chwili dosiadła się do mnie połowa drużyny i zaczęliśmy rozmowę.
    - Jak tam Lupe? - zagadnął wesoło Torres i uśmiechnął się znacząco. - Wy naprawdę coś do siebie czujecie?
    - Oczywiście. Jesteśmy zgodnym małżeństwem i bardzo się kochamy - uśmiechnąłem się szeroko i posłałem oczko Lupe, która właśnie skończyła rozmawiać z trenerem.
    - Ona jest chyba innego zdania - zarechotał Iker i zrobił jej miejsce na kanapie.
    - Jest zła po rozmowie z trenerem, prawda kochanie?
    - Tak - mruknęła cicho i nawet się na mnie nie spojrzała.
 Czuje, że czeka nas kolejna kłótnia.
    - Powiem wam, że wspólne zainteresowania, to połowa sukcesu - powiedział bramkarz i uśmiechnął się lekko. - Ja z Sarą mamy związek idealny.
    - Czyli tak jak my - westchnąłem i spojrzałem na Lupe, która tylko prychnęła i wyszła z pomieszczenia.
    - Chyba jest zła.
    - Tak to jest z babami - wzruszyłem ramionami i szybkim krokiem pognałem za nią.
    Zatrzymała się na środku korytarza i oparła o chłodna ścianę. Powieki miała przymknięte i dlatego mnie nie zauważyła. Chciałem do niej podejść i zapytać co się stało, ale nic by mi nie powiedziała. Po chwili ocknęła się i weszła do naszego pokoju.

    Gdy wszedłem do pokoju, to Lupe właaśnie zdejmowała rzeczy i trzymała w ręce ręcznik.  Podszedłemdo niej i objąłem ją od tyłu, zasypując szyję pocałunkami. Lupe odsunęła mnie od siebie i spojrzała zła.
    - Odwal się!
    - O co chodzi? O to co mówiłem? Przestań, Lupe - powiedziałem kpiąco i znów do niej podszedłem. - Nie daj się prosić.
    - Nic z tego, Villa - ponownie warknęła i skierowała swoje kroki do łazienki. - Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, a co dopiero dalej!
    - Daj spokój - machnąłem ręką. - A co im mam powiedzieć? Że chcesz rozwodu i to wszystko to jedna wielka ściema?
    - Oni i tak wiedzą, więc nie musisz udawać! - krzyknęła i zamknęła się w łazience.
     Jednak ja nie mogłem dać za wygraną.. Jeśli chce się kłócić to musi mieć do tego porządny powód. A ja jako przykładny mąż, go jej dam.
Otworzyłem cicho drzwi i wsunęłam się niezauważalnie do łazienki. Włączyłem kamerę w telefonie i skierowałem ją na kabinę prysznicową. Ciało mojej żony zostało właśnie oblane żelem pod prysznic, które staranie rozprowadzała po udach, brzuchu ramionach. Oczy miała przymknięte i oparła się o ścianę. Jednak moja zabawa nie mogła trwać dłużej, bo powoli otwierała oczy i musiałem się ewakuować z łazienki.
    Po dwudziestu minutach Lupe wyszła z łazienki, owinięta w puchowy ręcznik i spojrzała na mnie.
    - Cudownie wyglądasz, kochanie - puściłem do niej oczko i odtworzyłem nagranie w telefonie.
    - Czego się tak cieszysz? - spytała i zaczęła wycierać mokre włosy.
    - Ja? Z niczego - wzruszyłem ramionami. - Mogła byś odwinąć się z tego ręcznika? Bez niego wyglądasz lepiej.. i jeszcze w pianie!
    - Brałeś coś? Jesteś jeszcze głupszy niż kiedykolwiek.
    - A ty jak zawsze miła - wlepiłem wzrok w telefon.
    - Co tam masz? David, co kombinujesz? - spojrzała na mnie badawczo i założyła ręce na biodrach.
    - Podziwiam.. swoją żonę pod prysznicem - uśmiechnąłem się cwanie.
 Jednak ona nie załapała na początku.
    - Masz jeszcze Patricię w telefonie? Ty musisz jeszcze coś do niej czuć - westchnęła i zaczęła rozczesywać swoje włosy. W połowie zastygła i rzuciła się na łózko. - David!
    - Ale ładnie tu wyglądasz! Te ciało - mruknąłem jej prosto do ucha.
    - Nienawidzę cię! Ty podstępny, mały chuju! - wrzasnęła i szybko wbiegła do łazienki, zamykając ją na klucz.
No to pierwsza rzecz wykonana a druga za moment..

    Poczekałem aż Penelope wyjdzie z łazienki ubrana i zacznie się szykować na kolacje. Ja wyszedłem kilka minut wcześniej i zacząłem wprowadzać swój plan w życie.
    Dwa metry od naszego pokoju zauważyłem ta samą pokojówkę, którą kilka dni temu podrywałem. Teraz miałem też taki zamiar, ale bardziej realnie. Podszedłem do niej i zacząłem jakąś gadkę-szmatkę, która młoda Polka łyknęła. Kątem oka zauważyłem jak Lupe wychodzi  naszego pokoju i idzie w naszą stronę. Zbliżyłem swoją twarz do jej ust i już miałem ją pocałować kiedy to Lupe stanęła obok nas i warknęła coś po hiszpańsku.
    - O Boże.. Lupe, cholera jasna! - jęknąłem i szybko odsunąłem się od pokojówki.
    - Kim jest ta kobieta? - zapytała mnie Polka i wlepiła we mnie swoje zielone oczy.
    - Penelope Villa - warknęła moja żona i złapała mnie za rękę. - Żona Davida.
    - Ja ci to wytłumaczę - spojrzałem błagalnie na młodą szatynkę i puściłem oczko.
    - W tej chwili na kolację! Ja ci dam wytłumaczę! - krzyknęła Lupe i pociągła mnie za sobą.
 Kiedy znaleźliśmy się za filarem ona przystanęła i spojrzała na mnie z wyrzutem.
    - Zazdrosna?
    - Nie, ćwoku! Znowu to samo? Ile razy mam ci mówić, że masz się zachowywać jak normalny mąż?
    - Mężowie również zdradzają - powiedziałem cicho.
    - A żony wtedy biorą rozwód - warknęła, odwróciła się na pięcie i skierowała się do restauracji.
    - Lupe, zaczekaj! - pobiegłem za nią i złapałam ją za rękę tuż przed wejściem.
    -  I tak dostane rozwód.
    - Domyślam się, kto ci w tym pomaga - uśmiechnąłem się cwanie i skierowałem się do naszego stolika.

    Po kolacji odprowadziłam Lupe do naszego pokoju i po chwili cichutko się z niego wykradłem. Jeśli chcę aby dziennikarze się wokół nas nie kręcili, to muszę zrobić wszystko, aby Lupe nie dostała rozwodu. Mogła poprosić tylko jedna osobą o pomoc - recepcjonistkę. Zbiegłem po schodach i szybkim krokiem podszedłem do recepcji. Blondynka od razu wstała i uśmiechnęła się szeroko.
    - Doby Wieczór. W czym mogę panu pomóc?
    - Proszę się nie wtrącać w moje małżeństwo. Jak tylko się dowiem, że pomagała pani Penelope, to straci pani pracę.
    - Nie rozumiem o co panu chodzi - odpowiedziała szybko, lekko wystraszona.
    - Jasne - prychnąłem głośno i spojrzałem w jej oczy. - Proszę zająć się swoimi sprawami.
    - Ale Lupe mnie prosiła.. - przyłożyła sobie rękę do usta.
    - Proszę jej nie pomagać, to dla naszego dobra - powiedziałem i wyszedłem z hallu recepcyjnego.
    Wszedłem do pokoju i zobaczyłem śpiącą już Lupe. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się obok niej. Wyglądała cudownie, z lekkim uśmiechem na twarzy. Przytuliłem ją do siebie i wdychałem jej zapach, by po chwili zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz