Siedziałam na jednej z trybun na Camp
Nou i trzymałam mężczyznę za rękę. Uśmiechnięta wpatrywałam się w murawę
i spojrzałam na dwójkę dzieci. 7- letniego Camillo oraz 5- letnią
Leticię, która również grała w piłkę. Na ich plecach dumnie widniał
napis 'VILLA' i obydwoje nam pomachali. Czułam ogromną dumę i nie
potrafiłam przestać się uśmiechać.
- Dzieci to nam się udały - wyszeptałam i wtuliłam się w ramiona męża.
- A kolejne w drodze - uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po już dość sporym brzuchu.
- David Junior - wyszeptałam i spojrzałam na obrączkę, która widniała na moim palcu.
Tak na prawdę nigdy nie żałowałam wyjścia za Davida. Pokochałam go takiego jakim jest a on dał mi pełnię szczęścia.
- Kocham cię, Lupe - pocałował mnie lekko w usta i spojrzał na boisko, gdzie Camillo właśnie strzelił bramkę.
- Celność to ma po tobie - zachichotałam cicho.
- Się wie - wypiął dumnie pierś i spojrzał w moje oczy.
- Kocham cię, kocham - pogłaskałam po po policzku.
Obudziłam się z głośnym krzykiem i nie mogłam się uspokoić. Miałam koszmar!
To coś, co śpi obok mnie nie dał mi rozwodu i miałam z nim dzieci! To nie może być prawda!
- Lupe, dlaczego nie śpisz? - spytał mnie brunet i spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek. - Jest noc.
- Miałam koszmar - wysapałam. - Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam, kiedy chciał mnie przytulić.
- Co takiego? Wampiry cie atakowały?
- Gorzej - wyszeptałam. - Miałam z tobą dzieci! I mówiłam, że cię kocham!
- Ty masz chyba obsesję na moim punkcie - westchnął i odwrócił się w moja stronę.
- Chciałbyś! - prychnęłam i poczułam jak mnie obejmuje.
- Nie wierzgaj, tylko śpij! - wyszeptał i pogłaskał mnie po włosach.
Po chwili znów byłam w krainie Morfeusza.
Strasznie mnie się nudziło i postanowiłam pójść do Silvy i Jordiego,
którzy jak zwykle nic nie robili. Oczy wlepione w telefony i zero
kontaktu z rzeczywistością. Usiadłam na jednym z foteli przy biurku i
przejrzałam leżącą na biurku gazetę a oni i tak mnie zauważyli.
-
Jordi, do cholery! - krzyknęłam a on aż podskoczył ze strachu. Silva za
to nie mrugnął nawet okiem. - Czy wam też się tak nudzi?
- Mnie nie - westchnął i znów zajrzał do telefonu. - Melanie pisze.
- Ta twoje wielka miłość? - zaśmiał się David i rzucił w niego poduszka.
- Nie nabijaj się z mojej narzeczonej! Boli cię to, bo sam nikogo nie masz!
- Wybacz, ale nie chce być kontrolowany - przewrócił oczyma Silva i
uśmiechnął się szeroko. - A jak tam twoja miłość, Suarez?
- Raczej Villa - wtrącił się Alba.
- Czy możemy chociaż przez trochę o tym nie rozmawiać? Ciągle tylko Villa, Villa, Villa i jeszcze raz Villa!
- Ale nie denerwuj się tak.
- A jak ja mam się nie denerwować? Jestem waszą przyjaciółką, Penelope
Suarez i dajcie mi spokój z tym bezsensownym małżeństwem. Ja sama już
nie wiem, co mam robić.. - czułam jak mój głos się załamuje.
Oboje do mnie podeszli i przytulili mocno.
- Lupe, tylko nie płacz - wyszeptał Silva i głaskał mnie po włosach. -
Po Mistrzostwach David da ci rozwód i wszystko będzie jak dawniej.
- Nie jestem pewna czy dam tyle radę.
- Ale on ci robi krzywdę? Krzyczy, bije, gwałci? - spytał Jordi.
- Nie, nic z tych rzeczy - pokręciłam przecząco głową. - Miałam straszny sen.
- Jaki? - zaciekawił się Silva i położył swoją głowę na moim ramieniu.
- Śniło mi się, że ja z Davidem pozostaliśmy małżeństwem. Mieliśmy
dwójkę wspaniałych dzieci a następne w drodze i byłam naprawdę
szczęśliwa.
- To przecież nic złego.
- A co będzie jeśli ja go na serio pokocham?
- Stworzycie wspaniałą rodzinę i będziesz najcudowniejszą żoną oraz
matką - uśmiechnął się Jordi i wstał. - Idziesz do siebie, czy
zostajesz?
- Idę - uśmiechnęłam się i wstałam.
Po chwili
znajdowałam się w moim pokoju i zobaczyłam leżącego na łóżku Davida,
który oglądał jakiś film. Ułożyłam się obok niego i spojrzałam na
bruneta. Uśmiechnął się do mnie lekko i przygarnął do siebie.
- Tylko nie krzycz, bo to był dla mnie ciężki dzień i chciałbym się przytulic do żony - wyszeptał.
- Skoro chcesz - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Z szerokim uśmiechem weszłam do winy i poprawiałam włosy, gdy do windy
wpakował się Villa. Oczywiście nie miałabym nic przeciwko, jeśli
ujrzałabym jego młodszego imiennika. Miał na sobie szara koszulkę,
jeansy i trampki przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Jednak
szybko wywaliłam te myśli z głowy.. Zlustrował mnie od stóp do głów i
dopiero wtedy się przywitał
- Moja żonka - uśmiechnął się i stanął blisko mnie. - Jakie plany na dzień wolny?
- Chce kupić coś mamie - odparłam szybko i odwróciłam się w druga stronę.
Gdy poczułam jego dłoń na moim biodrze spojrzałam na niego zaskoczona i szybko się odwróciłam.
- Tak szybko rano wyszłaś z łóżka - wyszeptał do mojego ucha i
przyciągnął mnie do siebie. - Widzę przecież, że chcesz tego samego, co
ja.
- Ta? Niby czego? - prychnęłam, ale nie odsunęłam się od niego.
Jego zapach mnie hipnotyzował.
- Tego - pocałował mnie i objął w pasie.
Oddawałam
każdy pocałunek i rozchyliłam jego wargi by pozwolić na wspólny taniec
naszych języków. Odsunęliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu.
- Nic nie mów - szepnęłam, gdy już otwierał usta.
Nadusił
guziczek STOP i zbliżył się do mnie. Cofnęłam się dwa kroki dalej i
została mi tylko ściana. Przywarł do mnie całym ciałem i delikatnie
całował moją szyje. Czułam jego dłonie na moich udach i wygięłam się
lekko do tyłu.
- Jak dobrze, że ubrałaś sukienkę - uśmiechnął się cwanie i pozbył się mojego ubrania.
Stałam
przed nim tylko w bieliźnie, co mnie jeszcze bardziej nakręciło.
Zdarłam z niego koszulkę i zabrałam się za odpinanie spodni. Miałam go
teraz tylko w bokserkach, więc zaczęłam całować jego umięśnione i
opalone ciało. Widziałam w jego oczach pożądanie.. Jęknęłam głośno kiedy
zaczął całował moje piersi. Jednym ruchem wszedł we mnie a ja zaczęłam
się pod nim wić i jęczeć z rozkoszy. Pocałował mnie po raz ostatni i
pomógł założyć mi bieliznę oraz sukienkę.
- To było cudowne - palnęłam zanim pomyślałam.
David uśmiechnął się szeroko i objął mnie w pasie.
- To teraz możemy kupić prezent twojej mamie - odparł zadowolony i zjechaliśmy na dół.
Złapał mnie za rękę i przeszliśmy obok recepcji.
David zabrał mnie do Gdańska i spędziliśmy tam bardzo długi dzień. Na
szczęście mieszkańcy tego miasta znają angielski i sobie poradziliśmy z
kupnem pamiątek. David cały czas trzymał mnie za rękę i wyglądaliśmy jak
prawdziwe, zakochane małżeństwo.
Robiło się ciemno, ale nie
chciałam wracać i zaciągnęłam bruneta nad morze. Usiedliśmy na piasku,
ściągnęliśmy buty i David mnie do siebie przytulił a ja uśmiechnęłam się
pod nosem.
- Dziękuje za ten wspólny dzień - mruknęłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Czasem potrafisz być normalny.
- Dzieki - zaśmiał się cicho i spojrzał w moje oczy. - Wiesz, że nie robię tego wszystkiego specjalnie, co?
- Czego?
- Dam ci rozwód po mistrzostwach, kiedy tylko będziesz chciała -
westchnął i zawinął sobie na palec kosmyk moich włosów. - Chodź - wziął
mnie za rękę i podeszliśmy do brzegu morza.
- Co robisz? - zachichotałam i zamoczyłam nogę w wodzie.
- Próbuje coś powiedzieć mojej żonie a ona ma to gdzieś - mruknął tajemniczo a ja spojrzałam na niego uważnie.
- O co chodzi, David?
- Masz mnie za potwora?
- Nie - uśmiechnęłam się lekko. - Mam cię za najlepszego napastnika na
świecie.. i - nie dokończyłam, bo David wziął mnie na ręce i wpakował
się ze mną do wody. - David, zimno! - objęłam go za szyję i spojrzałam w
brązowe oczy.
- Miałaś coś dokończyć - wyszeptał mi do ucha.
- Pocałuj mnie - mruknęłam a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
Jednak zbliżył swoją twarz do mojej i zetknął swoje usta z moimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz