czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 5: Sen = przyszłość?

Siedziałam na jednej z trybun na Camp Nou i trzymałam mężczyznę za rękę. Uśmiechnięta wpatrywałam się w murawę i spojrzałam na dwójkę dzieci. 7- letniego Camillo oraz 5- letnią Leticię, która również grała w piłkę. Na ich plecach dumnie widniał napis 'VILLA' i obydwoje nam pomachali. Czułam ogromną dumę i nie potrafiłam przestać się uśmiechać.
    - Dzieci to nam się udały - wyszeptałam i wtuliłam się w ramiona męża.
    - A kolejne w drodze - uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po już dość sporym  brzuchu.
    - David Junior - wyszeptałam i spojrzałam na obrączkę, która widniała na moim palcu.
Tak na prawdę nigdy nie żałowałam wyjścia za Davida. Pokochałam go takiego jakim jest a on dał mi pełnię szczęścia.
    - Kocham cię, Lupe - pocałował mnie lekko w usta i spojrzał na boisko, gdzie Camillo właśnie strzelił bramkę.
    - Celność to ma po tobie - zachichotałam cicho.
    - Się wie - wypiął dumnie pierś i spojrzał w moje oczy.
    - Kocham cię, kocham - pogłaskałam po po policzku.

    Obudziłam się z głośnym krzykiem i nie mogłam się uspokoić. Miałam  koszmar!
    To coś, co śpi obok mnie nie dał mi rozwodu i miałam z nim dzieci! To nie może być prawda!
    - Lupe, dlaczego nie śpisz? - spytał mnie brunet i spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek. - Jest noc.
    - Miałam koszmar - wysapałam. - Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam, kiedy chciał mnie przytulić.
    - Co takiego? Wampiry cie atakowały?
    - Gorzej - wyszeptałam. - Miałam z tobą dzieci! I mówiłam, że cię kocham!
    - Ty masz chyba obsesję na moim punkcie - westchnął i odwrócił się w moja stronę.
    - Chciałbyś! - prychnęłam i poczułam jak mnie obejmuje.
    - Nie wierzgaj, tylko śpij! - wyszeptał i pogłaskał mnie po włosach.
Po chwili znów byłam w krainie Morfeusza.

    Strasznie mnie się nudziło i postanowiłam pójść do Silvy i Jordiego, którzy jak zwykle nic nie robili. Oczy wlepione w telefony i zero kontaktu z rzeczywistością. Usiadłam na jednym z foteli przy biurku i przejrzałam leżącą na biurku gazetę a oni i tak mnie zauważyli.
    - Jordi, do cholery! - krzyknęłam a on aż podskoczył ze strachu. Silva za to nie mrugnął nawet okiem. - Czy wam też się tak nudzi?
    - Mnie nie - westchnął i znów zajrzał do telefonu. - Melanie pisze.
    - Ta twoje wielka miłość? - zaśmiał się David i rzucił w niego poduszka.
    - Nie nabijaj się z mojej narzeczonej! Boli cię to, bo sam nikogo nie masz!
    - Wybacz, ale nie chce być kontrolowany - przewrócił oczyma Silva i uśmiechnął się szeroko. - A jak tam twoja miłość, Suarez?
    - Raczej Villa - wtrącił się Alba.
    - Czy możemy chociaż przez trochę o tym nie rozmawiać? Ciągle tylko Villa, Villa, Villa i jeszcze raz Villa!
    - Ale nie denerwuj się tak.
    - A jak ja mam się nie denerwować? Jestem waszą przyjaciółką, Penelope Suarez i dajcie mi spokój z tym bezsensownym małżeństwem. Ja sama już nie wiem, co mam robić.. - czułam jak mój głos się załamuje.
 Oboje do mnie podeszli i przytulili mocno.
    - Lupe, tylko nie płacz - wyszeptał Silva i głaskał mnie po włosach. - Po Mistrzostwach David da ci rozwód i wszystko będzie jak dawniej.
    - Nie jestem pewna czy dam tyle radę.
    - Ale on ci robi krzywdę? Krzyczy, bije, gwałci? - spytał Jordi.
    - Nie, nic z tych rzeczy - pokręciłam przecząco głową. - Miałam straszny sen.
    - Jaki? - zaciekawił się Silva i położył swoją głowę na moim ramieniu.
    - Śniło mi się, że ja z Davidem pozostaliśmy małżeństwem. Mieliśmy dwójkę wspaniałych dzieci a następne w drodze i byłam naprawdę szczęśliwa.
    - To przecież nic złego.
    - A co będzie jeśli ja go na serio pokocham?
    - Stworzycie wspaniałą rodzinę i będziesz najcudowniejszą żoną oraz matką - uśmiechnął się Jordi i wstał. - Idziesz do siebie, czy zostajesz?
    - Idę - uśmiechnęłam się i wstałam.
     Po chwili znajdowałam się w moim pokoju i zobaczyłam leżącego na łóżku Davida, który oglądał jakiś film. Ułożyłam się obok niego i spojrzałam na bruneta. Uśmiechnął się do mnie lekko i przygarnął do siebie.
    - Tylko nie krzycz, bo to był dla mnie ciężki dzień i chciałbym się przytulic do żony - wyszeptał.
    - Skoro chcesz - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.

    Z szerokim uśmiechem weszłam do winy i poprawiałam włosy, gdy do windy wpakował się Villa. Oczywiście nie miałabym nic przeciwko, jeśli ujrzałabym jego młodszego imiennika.  Miał na sobie szara koszulkę, jeansy i trampki przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Jednak szybko wywaliłam te myśli z głowy.. Zlustrował mnie od stóp do głów i dopiero wtedy się przywitał
    - Moja żonka - uśmiechnął się i stanął blisko mnie. - Jakie plany na dzień wolny?
    - Chce kupić coś mamie - odparłam szybko i odwróciłam się w druga stronę.
 Gdy poczułam jego dłoń na moim biodrze spojrzałam na niego zaskoczona i szybko się odwróciłam.
    - Tak szybko rano wyszłaś z łóżka - wyszeptał do mojego ucha i przyciągnął mnie do siebie. - Widzę przecież, że chcesz tego samego, co ja.
    - Ta? Niby czego? - prychnęłam, ale nie odsunęłam się od niego.
Jego zapach mnie hipnotyzował.
    - Tego - pocałował mnie i objął w pasie.
Oddawałam każdy pocałunek i rozchyliłam jego wargi by pozwolić na wspólny taniec naszych języków. Odsunęliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tchu.
    - Nic nie mów - szepnęłam, gdy już otwierał usta.
 Nadusił guziczek STOP i zbliżył się do mnie. Cofnęłam się dwa kroki dalej i została mi tylko ściana. Przywarł do mnie całym ciałem i delikatnie całował moją szyje. Czułam jego dłonie na moich udach i wygięłam się lekko do tyłu.
    - Jak dobrze, że ubrałaś sukienkę - uśmiechnął się cwanie i pozbył się mojego ubrania.
Stałam przed nim tylko w bieliźnie, co mnie jeszcze bardziej nakręciło. Zdarłam z niego koszulkę i zabrałam się za odpinanie spodni. Miałam go teraz tylko w bokserkach, więc zaczęłam całować jego umięśnione i opalone ciało. Widziałam w jego oczach pożądanie.. Jęknęłam głośno kiedy zaczął całował moje piersi. Jednym ruchem wszedł we mnie a ja zaczęłam się pod nim wić i jęczeć z rozkoszy. Pocałował mnie po raz ostatni i pomógł założyć mi bieliznę oraz sukienkę.
    - To było cudowne - palnęłam zanim pomyślałam.
David uśmiechnął się szeroko i objął mnie w pasie.
- To teraz możemy kupić prezent twojej mamie - odparł zadowolony i zjechaliśmy na dół.
 Złapał mnie za rękę i przeszliśmy obok recepcji.

    David zabrał mnie do Gdańska i spędziliśmy tam bardzo długi dzień. Na szczęście mieszkańcy tego miasta znają angielski i sobie poradziliśmy z kupnem pamiątek. David cały czas trzymał mnie za rękę i wyglądaliśmy jak prawdziwe, zakochane małżeństwo.
    Robiło się ciemno, ale nie chciałam wracać i zaciągnęłam bruneta nad morze. Usiedliśmy na piasku, ściągnęliśmy buty i David mnie do siebie przytulił a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
    - Dziękuje za ten wspólny dzień - mruknęłam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Czasem potrafisz być normalny.
    - Dzieki - zaśmiał się cicho i spojrzał w moje oczy. - Wiesz, że nie robię tego wszystkiego specjalnie, co?
    - Czego?
    - Dam ci rozwód po mistrzostwach, kiedy tylko będziesz chciała - westchnął i zawinął sobie na palec kosmyk moich włosów. - Chodź - wziął mnie za rękę i podeszliśmy do brzegu morza.
    - Co robisz? - zachichotałam i zamoczyłam nogę w wodzie.
    - Próbuje coś powiedzieć mojej żonie a ona ma to gdzieś - mruknął tajemniczo a ja spojrzałam na niego uważnie.
    - O co chodzi, David?
    - Masz mnie za potwora?
    - Nie - uśmiechnęłam się lekko. - Mam cię za najlepszego napastnika na świecie.. i - nie dokończyłam, bo David wziął mnie na ręce i wpakował się ze mną do wody. - David, zimno! - objęłam go za szyję i spojrzałam w brązowe oczy.
    - Miałaś coś dokończyć - wyszeptał mi do ucha.
    - Pocałuj mnie - mruknęłam a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
 Jednak zbliżył swoją twarz do mojej i zetknął swoje usta z moimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz