czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 17: Czas na detektywów.

PERSPEKTYWA GERARDA

    Przez ostatnie kilka dni nie mieliśmy czasu, aby przemyśleć sprawę Davida i Lupe, ale skoro oni sami postanowili zrobić wokół siebie szum, to dlaczego teraz nie poszperać? Wczoraj pokłócili się na treningu. Znów o jego nogę, ale tym razem kłótnia była ostrzejsza, bo jego małżonka nocowała u przyjaciół. Podobno biedny Villa przez całą noc czatował pod ich drzwiami. Biedak!
    - Cesc.. - mruknąłem cicho i wpisałem hasło pasujące do krzyżówki. - Mam pomysł.
    - Jaki?
    - Skoro ostatnio nam nie wyszło z podpytaniem u Silvy, to może do Lupe?
    - Myślisz, że coś nam powie? Przecież nie przyzna się, że go kocha od bardzo dawna! - wtrącił się Puyol.
    - I że zniszczyła małżeństwo Pati i Davida - pokiwał głową Fabregas.
    - To macie jakiś inny pomysł? Zawsze możemy ją podpuścić! Ja chcę znać prawdę!
    - W sumie to możemy spróbować - odparł Cesc.
    - Stolica zakochanych? - zapytałem, próbując wpisać jakieś miasto do krzyżówki. Myślałem, myślałem i nic.
    - Paryż, ciemnoto! - odparł Puyol i popatrzył na mnie zdziwiony. - To idziemy, czy będziesz siedział z dupą na kanapie?
    - A nie jest nam potrzebny jakiś plan? - zapytał Fabregas. Kiedy zorientował się, że patrzymy na niego z szerokimi uśmiechami na twarzach, to trochę się zmieszał.
    - Improwizacja, malutki! - krzyknął Carles i ruszył do drzwi.

    Cała nasza trójka wybrała się do pokoju Davida i Lupe. Widzieliśmy jak Villa rozmawia w restauracji z Ikerem, więc będziemy mogli porozmawiać z Lupe na osobności. Zapukaliśmy cicho i jak tylko usłyszeliśmy ''wejść!'', to wpakowaliśmy się do środka. Penelope siedziała przy biurku i pisała coś na swoim laptopie.
    - Co wy tutaj robicie? - spojrzała na nas ze zdziwieniem i przymknęła laptopa. - Coś się stało?
    - Nie - mruknął cicho Francesc.
    - Tak - pokiwałem głową.
    - Niezupełnie - wyjaśnił Puyol i usieliśmy na kanapie. - Mamy dość naszych podchodów i chcemy wiedzieć jak to z wami jest.
    - Z nami? To znaczy z kim?
    - No tobą i Davidem! Od ilu ze sobą jesteście?
    - Czy z wami jest wszystko okej? - roześmiała się głośno. - Prowadzicie śledztwo, czy jak?
    - Tak jakby - odparłem cicho.
    - Dajcie sobie spokój i wracajcie do swoich pokoi - westchnęła i znów otwarła laptopa. - Tracie swój i mój czas.
    - To znaczy, ze nic nam nie powiesz?
    - David to mój mąż i tyle. Nie róbcie wokół tego szumu, bo i tak jest go dużo. Zajmijcie się meczami i poprawie swoją grę, bo ty, Pique popełniasz najwięcej błędów.
    - Do dupy - mruknął Cesc i wstał. - Bądź czujna, bo będziemy węszyć!
    - Tak, tak - machnęła ręką i uśmiechnęła się szeroko.

    Skoro Lupe nie chcę nam powiedzieć, to wypada zapytać jej drugą połówkę, czyli Ville. On już na pewno coś wypapla! Skierowaliśmy się do restauracji, gdzie ostatnio go widzieliśmy. Siedział sam przy stoliku i popijał sok.
    - Cześć, Guaje! - klepnąłem go w plecy i zajęliśmy miejsca przy jego stoliku. - Gdzie Iker?
    - Poszedł porozmawiać z Sarą.
    - A ty nie powinieneś być z Lupe? - zapytał Puyol. David spojrzał się na nas badawczo i uśmiechnął lekko.
    - Co znowu knujecie? Lupe pracuje.
    - Czyli to nie jest jednak big love, co? - mruknął Cesc. - Myśleliśmy, że jednak jakieś uczucie was łączy.
    - Wszyscy wiemy, że myślenie nie jest waszą najlepszą stroną. Proponuje zająć się czymś ważniejszym niż życie osobiste waszego kumpla z drużyny - powiedział nieco poważnie Villa. Wyglądał na zdenerwowanego.
    - Ale.. - już chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi.
    - Nie ma żadnego ale! Jeżeli wam się nudzi, to zajmijcie się oglądaniem naszym przyszłych przeciwników. Może trochę pożytku z tego będzie - mruknął, wstając od stołu i wychodząc z restauracji.
    - Nerwowy jakiś - wzdrygnął ramionami Fabregas. - I w dodatku jakiś niemiły!
    - Wszyscy pogłupieli - mruknąłem i wstałem. - Chodźcie, nie ma sensu dziś z nimi gadać.

PERSPEKTYWA DAVIDA
    Wróciłem do pokoju i położyłem się obok Lupe, która coś czytała. Objąłem ją w pasie i jeździłem ustami po jej szyi, gdzie miała kilka malinek. Chwyciła mnie za dłoń i uśmiechnęła się lekko, odkładając książkę na bok.
    - Przepraszam, Lupe. Gdybym o wszystkim wiedział, to na pewno bym się tak nie zachowywał. Jeszcze raz przepraszam.
    - Nic się nie stało. Nie musisz mnie przepraszać sto razy, bo ja wiem, że jest ci przykro. Ale nie mówmy już o tym, dobrze? - pogłaskała mnie po policzku i przymknęła oczy.
    - Dobrze, jak chcesz - wyszeptałem i przytuliłem ją do siebie. - Dzisiaj było u mnie nasze trio.
    - U mnie też - zachichotała cicho. - Coś sobie ubzdurali i szukają jakiś poszlak, czy coś takiego.
    - Wszędzie muszą być.. Ja to bym im dał porządną nauczkę!
    - A wiesz, że to jest dobry pomysł?
    - Mówisz serio? - spojrzałem na nią z zaciekawieniem. Pokiwała twierdzącą głową i uśmiechnęła się diabelsko.

1 komentarz:

  1. To trio nie powinno tyle węszyć.Nie zdziwiłabym się gdyby w czasie śledztwa związanego z Lupe i Davidem, odkryliby przez przypadek coś całkiem innemu, przypisali to przypadkowym osobom, a na koniec okazało się, że to o co zarzucali innym, tego są sami sprawcami...

    OdpowiedzUsuń