czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 10: Kochani rodzice.

Dziś nastał tak bardzo oczekiwany dzień przez zawodników. Mogła ich dziś odwiedzić najbliższa rodzina. Wszyscy cieszyli się na dzisiejsze spotkania, bo naturalną rzeczą jest to, że tęsknili za żonami, swoimi pociechami czy też innymi bliskimi.
    Do mnie nie mogła przyjechać ukochana mama, bo akurat nie dostała urlopu, ale przez cały czas jesteśmy w kontakcie telefonicznym. Oczywiście powiedziałam jej o całej szopce z Villą i stwierdziła, że mam się nad tym wszystkim zastanowić. Że powinnam myśleć o poważnym związku. Próbowałam ją przekonać, że David to nie jest odpowiedni wybranek na męża, ale ona ubzdurała sobie coś innego.
    Wracając do dzisiejszego dnia, to mojego męża odwiedzają rodzice, niestety bez córeczek. Miałam ich poznać, więc postanowiłam wyglądać jak kobieta. Założyłam spódnicę do kolan, beżową bluzkę oraz czarne szpili, które są okropnie niewygodne! Ale co się nie robi dla dobrego wrażenia?
    - Gotowa? - wszedł do łazienki Villa i zlustrował mnie od stóp do głów.
    - Tak, już tak - poprawiłam swojego koka i chwyciłam dłoń Villi. - Twoi rodzice już są?
    - Z tego co wiem, to czekają na nas przy recepcji.
    - Trochę się denerwuję, wiesz? - mruknęłam cicho i spojrzałam na niego.
Ubrany w ciemne jeansy oraz koszulę w czerwono-białą kratkę wyglądał zupełnie normalnie niż w tych sportowych ciuchach.
    - Nie zjedzą cię - mruknął tylko i pociągnął mnie na dół.

    Gdy tylko zeszliśmy na dół, to moje serce zaczęło coraz szybciej bić. I w sumie nie wiem dlaczego się tak denerwowałam skoro i tak miałam plan zrobić Davidowi na złość. Skoro on robi mi, to dlaczego ja jemu nie mogę? Jego rodzice nie będą zadowoleni jeśli zobaczą napaloną na ich syna kobietę, która co jak co, ale zaciągnęła go przed ołtarz, kiedy był pijany. Jestem pewna, że tego im nie powiedział, a ja przez przypadek mogę wspomnieć.
    - Davidku, mój ty syneczku kochany - przytuliła się do niego matka i nie miała zamiaru go wypuszczać z ramion.
    - Mamo, daj spokój - mruknął zażenowany cała ta sytuacją David i przywitał się z ojcem.
Po chwili objął mnie w pasie i spojrzał na rodziców.
    - Dzień Dobry - wyjąkałam cicho i spuściłam głowę w dół.
To naprawdę stresująca sytuacja!
    - Mamo, tato, to jest moja żona, Penelope Suarez. W skrócie Lupe - dokonał mojej prezentacji Villa.
    - Dzień Dobry, dziecinko - powiedziała jego matka i uścisnęła mnie serdecznie. - Dobrze ci z oczu patrzę i mam nadzieje, że nie zranisz mojego kochanego syneczka.
    - Mamo.. - warknął David.
    - Przestań, Dave! Trochę się wstydzi tego, że jest przywiązany do matki, ale niedługo się wszystkiego dowiesz - wzięła mnie pod rękę. - Możemy tutaj coś zjeść?
    - Tak, mamo, możemy - powiedział Villa i ruchem ręki wskazał abyśmy udali się do hotelowej restauracji.
Ja szłam przodem razem z matką Davida, a on tuż za nami ze swoim ojcem.
    - Na co ma pani ochotę? - zapytałam.
    - Jaka tam pani - machnęła ręką. - Jestem Dorita i mów mi mamo.
    - Dobrze, mamo - uśmiechnęłam się lekko i weszłyśmy do windy.

    W restauracji usiedliśmy przy jednym stoliku, naprzeciwko jego rodziców. Mama Davida była bardzo wygadana i wydawało mi się, że trochę mnie polubiła. Natomiast ojciec bacznie mi się przypatrywał. A ja co chwilę skradałam buzi Davidowi albo się po prostu do niego przytulałam.
    Przynieśli nam dania i zaczęliśmy w spokoju jeść.
    - A  w sumie jak to się stało, że zostaliście małżeństwem? - zapytał mój teść, Jose Manuel Villa.
David nagle zbladł i walnął mnie lekko w nogę.
    - David, nie kop mnie - uśmiechnęłam się do niego słodko. - Po jednej z imprez wzięliśmy ślub w Las Vegas. Cudowna sprawa!
    - W Las Vegas? - powtórzył. - David nic nam o tym nie wspominał.
    - No właśnie. Mówił, że spotkał miłość swojego życia i wzięliście ślub - poinformowała mnie jego mama.
    - No cóż..coś w tym jest - mruknęłam i spojrzałam na swojego męża.
Był zły jak cholera i czułam, że w pokoju zrobi mi piekło.
    - Lupe, przestań proszę zanudzać moich rodziców naszą historią - powiedział szybko i zamówił deser u jednego z kelnerów.
    - Kochanie, jesteś o to zły? - zwróciłam się do niego i położyłam rękę na jego udzie. - Sądziłam, że opowiedziałeś rodzicom o wszystkim.
    - Nie było czasu. Policzę się z tobą w pokoju - uśmiechnął się do ojca.
    - Jeśli tak jak dziś w nocy, to nie ma sprawy - roześmiałam się perliście i przeniosłam rękę na jego krocze.
Tak, aby rodzice zauważyli. Czułam jak napina wszystkie mięśnie i próbuje nie zwracać uwagi na to, co robię.
    - O, deser przyszedł - powiedziała na rozluźnienie atmosfery Dorita. - Wygląda pysznie.
    - A mnie jakoś mdli na jego widok. Przepraszam bardzo, ale pójdę się położyć - uśmiechnęłam się przepraszająco.
    - Wszystko okej, Lupe? - spytał David. - Jeśli chcesz, to odprowadzę cię do pokoju.
    - Nie, poradzę sobie. Ty możesz dalej opowiadać rodzicom jakie z nas wspaniałe małżeństwo - warknęłam zła i szybko stamtąd wyszłam.
    David nawet za mną nie wyszedł, a miałam cichą nadzieje, że jednak postanowi odprowadzić mnie do pokoju. Ale on wolał tłumaczyć się swoimi nadopiekuńczym rodzicom.

    David wrócił do pokoju bardzo późno, kiedy ja właśnie szykowałam się do spania. Widać, że jest wściekły, bo z jego oczu czytałam jak z otwartej księgi. Trzasnął drzwiami i posłał mi gromiące spojrzenie. Przebrałam się szybko w piżamę i położyłam do łóżka.
    - Zadowolona? - warknął zły. - Zrobiłaś to specjalnie! Mogłaś uszanować fakt, że to moi rodzice i moja sprawa, czy im powiem prawdę! Ale ty oczywiście nie mogłaś trzymać języka za zębami!
    - A ty nie potrafisz uszanować, że chcę rozwodu - westchnęłam tylko i ułożyłam się wygodnie na łóżku.
    - Teraz tym bardziej go nie dostaniesz! Co to było za zachowanie w restauracji? Taka jesteś mądra?
    - David, nie krzycz - powiedziałam cicho. Zaczynałam się go bać. Wszystkie demony z dzieciństwa powróciły w jednej sekundzie.
Jego krzyki tak bardzo przypominały tamte chwilę..
    - Bo co?
    - Bo jest późno i chce spać!
    - Nie obchodzi mnie co chcesz. Chciałaś wojnę, to ją dostaniesz! - krzyknął i zbliżył się do mnie. - Zamienię ten wyjazd w piekło.
    - Uspokój się. Naprawdę nie chcę tego słuchać - powiedziałam ze łzami w oczach.
Jenak on tego w ogóle nie zauważał i nadal krzyczał. W pewnym momencie nie wytrzymałam i odpryskiwałam mu, a on podszedł i chciał mnie uderzyć, ale nagle oprzytomniał.
    - Lupe..ja nie chciałem - wyszeptał cicho. David chciał mnie przytulić, ale szybko wybiegłam i położyłam się na kanapie.
Nie chciałam aby mnie teraz oglądał.

    Nie dał mi spokoju i po jakimś czasie znalazł się w pokoju. Patrzył przerażonym wzrokiem jak z moich oczu wylewa się morze łez. Najgorsze momenty w życiu przewijały mi się przed oczami i po prostu nie mogłam przestać. Moje ciało czuło jakby ktoś je bił, ale nic takiego nie miało teraz miejsca.
    - Ja przepraszam, naprawdę tego nie chciałem - wyjąkał i usiadł na kanapie, kładąc sobie moja głowę na kolanach. - Nie płacz, Lupe.
    - Zostaw mnie samą, David. Nie chcę rozmawiać - mruknęłam tylko. - Mnie nie chodzi o tą kłótnie.
    - A o co? Coś się stało?
    - Nieważne. Po prostu zostaw mnie samą i o nic nie pytaj.
    - Ale jak mam nie pytać? Jesteś moja żoną - uśmiechnął się lekko i zaczął wycierać policzki od moich łez.
Musiałam coś szybko wymyślić aby nie zaczął nic podejrzewać. I nagle do głowy wpadł mi idealny pomysł!
    - Okres mi się spóźnia..i boję się, że mogę być w ciąży.
    - To dlatego nie chciałaś deseru?
    - Tak. Najwidoczniej to są objawy ciąży - mruknęłam.
    - Ale tak szybko? Jesteśmy tu jakieś dwa tygodnie.
    - A co? Może wydaje ci się, że to nie twoje dziecko? - zakpiłam i chciałam wstać, ale mnie przytrzymał.
    - Jeśli jesteś w ciąży, to te dziecko jest na pewno moje. Nie zostawię cię z tym wszystkim samej, więc nie musisz się martwić.
    - Chcę zostać sama, więc idź już spać - mruknęłam, nawet na niego nie patrząc.
    - Chcesz tutaj spać?
    - Tak. Dobranoc.
    - Dobranoc, Lupe - pocałował mój policzek i odszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz