czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 4: Detektywi wkraczają do gry.

  Dziś nasz pierwszy mecz fazy grupowej na Euro. Naszym przeciwnikiem są Włochy, czyli Mistrzowie Świata z 2006 roku i bardzo dobra drużyna. Mają wielu wybitnych piłkarzy i będzie trudno. Wszyscy są skomentowani i myślą tylko o wygranej. Piłkarze właśnie wychodzą na murawę a we mnie wszystko buzuje. Tak bardzo chcę ich wygranej..
- Lupe, spokojnie - obok mnie usiadł Jordi i uśmiechnął się szeroko. - Dadzą radę i wygramy.
- Bardzo bym chciała. Mam nadzieje, że słuchali wszystkich moich rad.
- David na pewno - zaśmiał się Llorente, a ja posłałam mu wrogie spojrzenie i zrobił się cicho.
     Pierwszy kwadrans był spokojny, ale lekka przewaga była Włochów. Del Bosque krzyczał do piłkarzy, ale nic nie pomagało. Byli cały czas spięci i coś im nie wychodziło. W 34 minucie Ikera pokonał Marco Balotteli i przegrywaliśmy. Spojrzałam na trenera, który krzyczał  coś do Villi i wymachiwał rękoma. Jednak radość Włochów nie trwała długo, bo w 40 minucie Fernando Torres wyrównał i na przerwę schodziliśmy z remisem. Wszyscy poszliśmy do szatni i słuchaliśmy uważnie trenera.
- David - podeszłam do niego i uśmiechnęłam się lekko. - Strzelaj tak jak na treningu. Przecież potrafisz!
- Wiem, tylko ten cholerny Włoch jest nie do pokonania!
- Torres udowodnił, że jest - westchnęłam i odwróciłam się od niego. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Strzelę dla ciebie - wyszeptał i musnął mój policzek. Uśmiechnęłam się szeroko i pognałam na ławkę.
     Hiszpanie zaczęli drugą połowę o niebo lepiej i w 64 minucie mogliśmy się cieszyć z gola, którego strzelił David Villa. Rzuciłam się w ramiona Jordiego i skandowałam głośno nazwisko strzelca. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Hiszpanów i możemy się cieszyć z pierwszego zwycięstwa na Mistrzostwach. Właśnie kierowałam się w stronę tunelu kiedy poczułam, że ktoś mnie przytula i całuje w usta. Od razu obok nas pojawiły się kamery. Z lekkim uśmiechem na ustach odsunęłam się od Davida, który objął mnie w pasie.
-  Moja bramkę dedykuje najwspanialszej żonie na świecie - spojrzał się na mnie. - VIVA ESPANA! - krzyknął i oboje skierowaliśmy się w stronę szatni.
- Nie daruję Ci tego, Villa - warknęłam.
- Kochanie, ten jeden raz mnie nie wyzywaj - puścił mi oczko i pocałował w czoło.

     Kolejnego dnia po śniadaniu dostaliśmy czas wolny i mogłam usiąść przy laptopie, by przeanalizować wszystko. Mój mąż gdzieś poszedł i miałam święty spokój, co bardzo mnie się podobało. Wzięłam łyk soku pomarańczowego i usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, i po chwili obok mnie znalazł się David.
- Znowu pracujesz -westchnął i usiał na biurku.
- Nie przeszkadzaj mi.
- Skoro mamy wolny czas, to moglibyśmy go spędzić razem - uśmiechnął się zalotnie i przejechał dłonią po moim nagim ramieniu. Zeskoczył z biurka i podszedł do mnie.
- Nie chcę - warknęłam i spojrzałam na niego groźnie. - David, idź gdzieś i daj mi spokój.
- Nawet do pokojówki?
- Nawet - pokiwałam głową i nie zwracałam w ogóle na niego uwagi.
- Lubię, jak jesteś zazdrosna - wyszeptał mi do ucha.
- Ale ja nie jestem.
- Mhm - pocałował mnie w szyje i powoli schodził w dół. Odsunął krzesełko od biurka i wziął mnie na ręce po czym położył na ogromnym łóżku.
- Zostaw, bo będę krzyczeć!
- Jeśli tak, jak ostatniej nocy, to krzycz do woli - mruknął i ściągnął ze mnie koszulkę. - Mogę? - spojrzał na mój stanik i pocałował mnie namiętnie.
- Możesz - wyjąkałam i poczułam na piersiach jego usta. Ssał i przygryzał moje sutki a ja wplotłam w jego włosy dłonie. Zdarłam z niego koszulkę i przejechałam z podziwem po klatce piersiowej.
- Widzę, że pani się podoba - uśmiechnął się cwanie i pocałował mnie w usta.
- Przymknij się - warknęłam i zaczęłam wodzić językiem po jego torsie. I znów praca nie miała znaczenia. Liczył się tylko Villa.

PERSPEKTYWA GERARDA

     Razem z Fabregasem i Carlosem gramy w gry w naszym pokoju i wysłuchujemy jęków Lupe. Villa to ma dopiero życie.. żona przy boku i wszystko jasne. Jednak oni już tak od godziny i nie mogą przestać. a mnie zaczyna już to działać na nerwy.
- Kiedy oni przestaną? - westchnąłem i walnąłem joystickiem o łóżko.
- Coś mi tu nie gra - mruknął Cesc i podrapał się po swoich czarnych włosach. Razem z Carlesem spojrzałem na niego uważnie i czekaliśmy na dalszą część jego wypowiedzi. - Myślicie, że oni się na prawdę kochają?
- Wzięli ślub w Las Vegas! Miłość nie powstaje w jeden wieczór - zauważył Puyol i wrócił do gry.
- A teraz udają wielka miłość.
- Cesc ma racje, że coś tu nie gra - powiedziałem i szybko wstałem. - Musimy to wybadać! My! Ekipa moc-moc!
- Oni są dorośli i wiedzą, co robią - warknął Carles i spojrzał na mnie gniewnie. - Zostawimy Lupe i Davida w spokoju.
- Carles! No nie bądź taki - podszedł do niego Fabregas. - Nie chcesz wybadać tej sprawy? A może mieli wcześniej romans? I teraz wykorzystali sytuacje!
- Tutaj nie da się czegoś ukryć - westchnął podirytowany. - Jestem pewien, że udają zakochaną parę, tylko aby trener ich nie wyrzucił.
- A te jęki? - spytałem.
- Są małżeństwem i jak mają chcicę, to co w tym dziwnego?
- Przed chwila powiedziałeś, że udają tylko małżeństwo! - przewróciłem oczami.
- Ale to nie znaczy, że nie mogą uprawiać seksu.
- Wybadamy to - puściłem oczko do Fabregasa i oboje wiedzieliśmy, że dzisiejszy wieczór spędzimy na obserwacji naszych zakochanych.

     Usiadłem razem z Cescem w pokoju, gdzie znajdowały się różne gry, stół do bilarda i wiele, wiele innych pierdołek. Razem z nami było tam kilku innych piłkarzy oraz dwójka naszych zakochanych, David z Lupe. Villa siedział razem z Reiną i śmiali się z czegoś a Lupe popijała sok z Jordim i młodszym z Davidem. Nie spoglądali na siebie ani nie wykazywali żadnych innych oznak, że są w sobie zakochani. Siedzieli w ogóle innych miejscach pomieszczenia i zajmowali się innymi sprawami.
- Puyol! Chodź tu! - zawołałem przyjaciela i zrobiłem mu miejsce obok nas. - No popatrz na nich.
- Jeszcze nie daliście sobie z tym spokoju? - spytał obojętnie.
- Oni się nie kochają! - warknął Cesc i poszedł po coś do picia. W tym samym momencie Villa podszedł do swojej żony i usiadł na oparciu jej fotela. Lupe uśmiechnęła się do niego szeroko i złapała go za rękę, co zupełnie zmyliło mnie z tropu.
- Nie wierze - wyszeptałem cicho a siedzący obok mnie Carles cicho się zaśmiał.
- Widzieliście to? - podszedł do nas Fabregas i pokręcił z niedowierzaniem głową. - To jest trudna sprawa.
- Ale i tak ją rozwiążemy - uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na naszą zakochana parę, która właśnie zaczęła grać w bilarda. Lupe trzymała kij i próbowała wymierzyć w kulę, a Villa obejmował ją z tyłu i tłumaczył jak ma się do tego zabrać. Wyglądali teraz na bardzo zakochanych i szczęśliwych, co potwierdzało naszą tezę.
- Dajcie sobie z tym spokój - mruknął Puyol i uśmiechnął się do nas szeroko. - Jestem straszy i mam racje.
- To się jeszcze okaże - westchnął wesoło Fabregas.
Przez pół godziny nic takiego się nie działo i prawie zasypialiśmy na tej kanapie, ale usłyszeliśmy za sobą głos Lupe i od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie daruje ci tego, David.
- Daj już spokój. Mogłabyś chociaż tutaj zachowywać się jak żona? - warknął Villa i chwycił ją za rękę, by po chwili zniknąć w ciemnym korytarzu.
- Dobra, piszę się na to - mruknął do nas Puyol i wiedzieliśmy, że to będzie nasze wyzwanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz