czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 15: Kolejne złe dni.

PERSPEKTYWA DAVIDA
    Wczorajszy dzień był dla mnie naprawdę ciężki. Kłótnia z Lupe, trening i cisza, która wydawała się najgorszą z tych wszystkich spraw. Nie chciałem się kłócić, ale to wychodziło samo z siebie. Tak po prostu, jak w każdym małżeństwie, nawet tym udawanym.
    Siedziałem sobie w restauracji, popijając sok pomarańczowy z Xavim oraz Iniestą, gdy usłyszałem znany mi śmiech. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem moją żonę, która uśmiechała się słodko do Pedro i coś mu tłumaczyła. Usiedli obok nas i zamówili po czymś do picia.
    - Dobrze ci szło na treningu, Pedro - mówiła głośno, patrząc mu w oczy. - Sądzę, że nadszedł właśnie twój czas.
    - Tak sądzisz? Bo ja bym bardzo chciał, aby trener mnie wreszcie zauważył, aby wiedział, że zawsze może na mnie liczyć, bo jestem gotowy.
    - On o tym wie - odpowiedziała spokojnie, spoglądając w moją stronę.
    - Wybierzemy się dziś na spacer po okolicy? Może wieczorem? - zapytał.
    - Bardzo chętnie - odpowiedziała z uśmiechem na ustach. - Przyda mi się spacer, zwłaszcza z kimś normalnym w tym otoczeniu.
    Pedro zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie.
    Ukuło mnie trochę w sercu.. Stałem się zazdrosny, że Lupe woli jego, że traktuje mnie jak kogoś obcego. Obserwowałem ich cały czas, zupełnie nie zwracając uwagi na moich kolegów obok. Czułem, że wszystko się we mnie gotuje, że jeszcze trochę a nie wytrzymam i zabiorę, co moje. Ale doskonale zdaje sobie sprawę, że ta kobieta do mnie nie należy.
    - Ładnie wyglądasz, Lupe - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Pedro, który podrywał moją żonę.
    A ja byłem obok i nie mogłem nic zrobić, kompletnie nic..
    - Przestań, Pedro. To mnie zawstydza - mruknęła, lekko się rumieniąc.
    - Dlaczego? Przecież masz męża, który na pewno ci to powtarza.
    - Właśnie dlatego, że mam, Pedro. Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? - uśmiechnęła się lekko i złapała jego dłoń. - To do później - wstała i wyszła z restauracji, nie obdarzając mnie ani jednym spojrzeniem.
    Czułem się zdradzony chociaż tak naprawdę nic takiego nie robili. To była tylko rozmowa, która tak bardzo mnie zdenerwowała. Spojrzałem gniewnie na Pedro i wyszedłem.

    Wszedłem do pokoju i spojrzałem na Lupe, która stała przed lustrem i poprawiała sobie włosy. Znów nawet nie obdarzyła mnie spojrzeniem i chciała wejść do łazienki, ale zatrzymały ją moje słowa.
    - Co to ma znaczyć, Lupe? - zapytałem ze złością w głosie.
    Złością i zazdrością.
    - Co takiego?
    - Nie udawaj głupiej! - krzyknąłem.
    Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.
    - David, uspokój się. Ja z nim tylko rozmawiałam, a tego mi chyba nie zabronisz?
    - I umówiłaś się przy okazji na spacer!
    - Nie pozwalaj sobie za wiele. Dobrze wiesz, że jestem z tobą z przymusu. Niczego tak bardzo nie żałuje, jak tamtej nocy w Las Vegas - powiedziała głośno i wyraźnie, jakby chciała zadać mi większy ból, który odczuwałem coraz bardziej.
    - Rozumiem. Jednak póki jesteś moją żoną, to zachowuj się normalnie. I mam tego dość - wyszedłem, trzaskając drzwiami.
    Miałem nadzieje, że Pedro jest jeszcze w restauracji, więc tam skierowałem swoje kroki. Siedział dokładnie tam, gdzie zostawiła go Lupe z durnym uśmieszkiem na ustach.
    - Musimy pogadać - usiadłem naprzeciwko niego i rzuciłem oschle.
    - O czym?
    - O Lupe, mojej żonie - ostatnie dwa słowa zaakcentowałem. - Mojej żonie, którą podrywasz.
    - Stary, coś ci się chyba poprzewracało w mózgu. Nawet rozmawiać nie można?
    - Tak. I umawiać się na spacery też nie, więc daruj sobie - powiedziałem ostro.
    - Ona nie jest twoim niewolnikiem, David. A tak na marginesie, to cię nie kocha - uśmiechnął się lekko i przyjrzał się mojej reakcji.
    - Może i nie kocha, ale zrobię wszystko, by nie pokochała ciebie - warknąłem, wstając.
    - Nie bądź tego taki pewien - usłyszałem jego głos.
    Odwróciłem się i przycisnąłem go do ściany.
    - Powiedziałem, że masz ją zostać w spokoju! - moja pięść zmierzała w stronę jego twarzy, kiedy usłyszałem krzyk Lupe.
    - David, zostaw go! David!
    - Przyleciałaś go uratować? - puściłem go i spojrzałem na nią.
    - Nie chcę mi się z tobą gadać - mruknęła cicho i podeszła do Pedro, który trzymał się szyję.
    Ja wyszedłem bez słowa i ruszyłem do pokoju. Potrzebny mi jest szybki prysznic.

    Następnego dnia czeka nas mecz o finał z Portugalią, która prezentuje wysoki poziom na aktualnym turnieju. Mają dobry zespół i naprawdę jest się czego obawiać, ale wiemy jedno - jesteśmy od nich lepsi, musimy tylko poprawić skuteczność.
    Mecz toczył się pod nasze dyktando jednak żadna ze stron nie potrafiła strzelić jednego, zwycięskiego gola. Nie wychodzi mi, ani Torresowi, który naprawdę się starał. Chciał pokazać swoją wartość i podziękować trenerowi za szansę. Po przerwie również nam nie szło i trener zarządził, że schodzę. Fakt, że ten mecz nie był najlepszy w moim wykonaniu, ale nic więcej nie mogłem zrobić.
    Usiadłem obok Lupe, która ignorowała mnie od wczorajszego dnia. Nie odzywała się, spała na kanapie i spędzała coraz więcej czasu z Pedro.
    - Przepraszałem cię milion razy, Lupe. Mogłabyś już dać na luz? - zapytałem z lekką nadzieją w głosie.
    Naprawdę chciałem usłyszeć jej melodyjny głos. Jednak odpowiedziała mi cisza.
    - David, to był dobry mecz - podszedł do mnie trener i poklepał po plecach. - Trzeba tylko poćwiczyć celność.
    - Wiem, wiem - mruknąłem tylko i sięgnąłem po bidon. - Nie moglem bez ciebie zasnąć - skierowałem swoje słowa do Lupe.
    Rozległ się wrzask na trybunach, co dało znak, że strzeliliśmy gola. Brawo, Torres!
    - No i wygraliśmy grupę - usłyszałem głos trenera i uśmiechnąłem się pod nosem.
    - Nie bądź taka, proszę! Obiecuje, że to już się więcej nie powtórzy, tylko się odezwij. Lupe, proszę - próbowałem ją przekonać do wypowiedzenia chociaż jednego słowa, ale milczała jak zaklęta.
    Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla nas i mogliśmy spokojnie czekać na naszego kolejnego rywala.

1 komentarz:

  1. To było perfidne ze strony Lupe, umawiać się w obecności Davida. Kompletnie nie rozumiem czemu oni się tak nie lubią. Chodziaż nie, ze strony Lupe, odnoszę wrażenie, że wieje nienawiścią, a ze strony Davida bardziej zazdrością...

    OdpowiedzUsuń