czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 1: Pobudka staje się koszmarem.

     Obudziłam się z ogromnym bólem głowy i kacem. No tak, pewnie wczoraj zaszaleliśmy. Otwarłam oczy i na szczęście znajdowałam się w swoim pokoju hotelowym. Jednak coś mi nie pasowało.. Poczułam jak  obok się ktoś poruszył i otwarłam oczy.
- Cześć, żono - zobaczyłam obok siebie twarz Villi i czułam jak blednę.
 - Żono? David, ty chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam i spojrzałam pod prześcieradło, którym byłam owinięta.
- Nie masz nic pod sobą. Twoja sukienka leży w którymś z rogów pokoju a majtki.. - podrapał się po głowie. - Nie pamiętam gdzie rzuciłem.
- Villa! Nie daruje ci tego! Nienawidzę cię!
- A to szkoda, bo trochę czasu ze mną spędzisz. Idź pod prysznic, bo za dwie godziny mamy samolot do Polski.
- Nigdzie z tobą nie lecę!
- Lecisz, kochanie - zbliżył się i pocałował mnie w nagie ramię. - Wolisz wspólną kąpiel czy chcesz sama?
- Spierdalaj! - warknęłam.
 - Teraz spierdalaj a w nocy..David nie daje rady, David nie przestawaj! - sparodiował mój głos. - Mówiłaś jaki to ja jestem wspaniały i jak ci dobrze.
- To nie może być prawda - przymknęłam oczy i próbowałam zatamować zły. - Miałam pojechać na Euro..
- Przecież pojedziesz - przerwał mi i czułam jak mnie obejmuje. - Tylko jako moja żona - wyszeptał mi do ucha i chwycił za dłoń. - A obrączka z twojego palca tak szybko nie zniknie.
- Zostaw mnie! - warknęłam i chciałam wstać, ale mi to uniemożliwił. - Daj mi rozwód, proszę. Oboje wiemy, że to pomyłka i nic nas nie łączy.
- Nie uśmiecha mi się kolejny rozwód - wstał i skierował się do łazienki calutki nagusieńki.
- David, do cholery! - szybko zakryłam oczy poduszką.
- Nie wstydzę się żony - westchnął i po chwili zniknął za drzwiami łazienki.
Euro będzie piekłem. Do końca życia będę żałować tego wyjazdu do Las Vegas! Zabije Silve i Jordiego, oj tak!

     Skorzystałam z okazji, że David jest pod prysznicem, wstałam i ruszyłam do drugiej łazienki. Wzięłam krótki prysznic i ubrałam się w jeansy, bluzę oraz adidasy a włosy spięłam w kucyk. Wzięłam się za pakowanie swoich rzeczy i poczułam jak od tyłu przytula mnie David.
- Zdecydowanie wolę cię w sukience - wyszeptał mi do ucha i odwrócił mnie przodem do siebie.
Spojrzałam na jego nagą klatkę piersiową i zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco. Na szczęście w pasie był owinięty ręcznikiem.
- To mnie akurat nie interesuje - prychnęłam, odsuwając się od niego i ponownie zaczęłam się pakować. 
- Lupe, nie bądź taka.
- Jaka? - prychnęłam zła. - Chcę rozwodu! Rozwodu, rozumiesz?
- Ale ja nie chce znów przez to przechodzić. Przecież nie zmusiłem cię do tego ślubu, sama chciałaś.
- Nie byłam tego świadoma. Sądzisz, że chciałabym mieć ciebie za męża? - zapytałam i spojrzałam prosto w jego oczy.
 W ciągu sekundy pojawił się w nich pewien smutek a z twarzy znikł szeroki uśmiech.
- Mogłaś to sobie darować - warknął i wyszedł zabierając przy tym swoje rzeczy.
Przynajmniej się go pozbyłam i mogę spokojnie zaplanować śmieć dwójki piłkarzy. Nie daruje im tego!

     Zeszłam na dół i od razu natchnęłam się na uśmiechniętego Ikera, który pomachał mi i szybko do mnie podszedł. Przez chwilę milczał i gdy zdał sobie sprawę, że kogoś szukam lekko westchnął i oparł się o kanapę w hallu recepcyjnym.
- Szukasz męża? - spytał cicho.
- Nie - syknęłam i już miałam odchodzić, gdy ponownie usłyszałam jego głos.
- Musieliście mieć udaną noc, bo nawet u mnie było was słychać.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i podeszłam bliżej. - Jak mogłeś do tego dopuścić? Ty i cała reszta?!
- Ale ty tego chciałaś, Lupe!
- Niech ja tylko dorwę ta dwójkę, to pożałują!
- Kogo? - zapytał uśmiechnięty Jordi i stanął obok nas. Zgromiłam wzrokiem jego oraz David i wskazałam na nich palcem.
- Chyba szuka nas - mruknął do niego Silva i uśmiechnął się lekko. - Penelope, o co chodzi?
- A jak sądzisz, ćwoku? Przez ciebie i Jordiego moje życie zamieni się w piekło! Ja i Villa? A to dopiero dobry żart!
- Lupe, uspokój się - westchnął Jordi. - Nie sądziłem, że taki ślub jest prawdziwy.
- Daj spokój - westchnęłam i usiadłam na kanapie by trochę ochłonąć. - Trener nie może dowiedzieć się o Vegas i tej imprezie.
- A Villa? - spytał jego młodszy imiennik.
- Jakoś go przeżyje.

     Po dwudziestu godzinach znaleźliśmy się w Polsce i jedyne czego pragnęłam to sen. Weszłam do hotelu i od razu poczułam się lepiej. Nie było obok mnie Davida i wszystko stawało się piękniejsze. Spojrzałam na uśmiechającą się recepcjonistkę i usłyszałam wrzask piłkarzy o przydzielenie pokoju. Zaczyna się show!
- Trenerze! Trenerze! - krzyczał starszy z Davidów.
- Czego się drzesz Villa? Dajcie mi przez 5 minut spokój.
- Mogę prosić o pokój z żoną?
- Z żoną? Przecież niedawno miałeś rozwód - spojrzał się na niego Vincent.
- Tak, ale znalazłem miłość swojego życia - uśmiechnął się do mnie zalotnie i pociągnął za rękę.
- Penelope?
- To nieporozumienie, trenerze - spuściłam wzrok w dół. Nie mogę mu powiedzieć, że wszyscy zabalowaliśmy i wzięłam ślub z Villą! Nie, nie, nie!
- No dobrze, dostaniecie wspólny pokój - odparł po namyśle trener i podał nam klucz.
- Nie! Proszę tego nie robić! - wrzasnęłam, ale David ścisnął mój pośladek i się przymknęłam.
- Nie puściłem jej na zakupy i chce mi zrobić na złość - David puścił oczko do trenera  i pociągnął mnie za sobą.
- Nienawidzę cię! Nienawidzę, rozumiesz? - wysyczałam.
- Mówisz mi to dzisiaj z czterdziesty raz - westchnął i przepuścił mi w drzwiach. - Ale mamy łoże - zagwizdał i spojrzał się na mnie.
- Śpimy osobno!
- Ale najpierw wypróbujemy to łóżko - momentalnie znalazł się obok mnie i całował moją szyję.
- Pieprz się, David! - warknęłam i go od siebie odsunęłam. - Nie będziesz miał każdej!
- Każdej nie, ale żonę tak - znów podszedł do mnie i wziął na ręczę. - Jeśli mi teraz ulegniesz, to śpimy razem, a jeśli nie, to biorę kanapę - położył mnie na łóżku i zawisł nade mną.
- Super! Już słyszę jak chrapiesz na kanapie - mruknęłam, ale doskonale wiedziałam, że kłamie. Wystarczył tylko jeden pocałunek i skończyło się tym, czego on tak bardzo chciał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz