PERSPEKTYWA DAVIDA
Lupe od kilku dni stała się zupełnie nieobecna. Spała na kanapie i
stała się bardzo potulna. Robiła to, o co ją poprosiłem i nie stawiała
żadnego oporu. Rozmawia tylko z Jordim i Silvą, co naprawdę doprowadzało
mnie to do szewskiej pasji. Chciałem, aby to ze mną rozmawiała i mnie
się zwierzyła. Mógłbym jej pomóc, gdyby tylko chciała.. Usiadłem obok niej na obiedzie i patrzyłem na jej opaloną twarz. Jej usta wydęte były w lekki uśmiech, co sprawiło wrażenie szczęśliwej.
- Ale nam dziś pani trener dała wycisk na treningu - zagadałem do niej wesoło.
Dopiero wtedy zauważyła, że pojawiłem się obok niej. Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczyma i poprawiła mój kołnierzyk od koszulki.
- Przyda ci się, Villa - odparła krótko.
- Nadal masz zamiar mnie unikać? Nie chcesz rozmawiać? O co chodzi?
- Kochanie, porozmawiamy o tym w pokoju.
- Kłamiesz. Ty nie chcesz ze mną o niczym rozmawiać - westchnąłem i złapałem ją za rękę. - Co się dzieje?
- Nic, naprawdę nic się nie dzieje.
- Lupe, nie jestem ślepy. Przecież jestem twoim mężem i możemy o wszystkim porozmawiać.
- Czy ty się słyszysz, David? Jestem twoją żoną, bo upiłam się na imprezie i wydawałeś mi się najlepszym facetem na Ziemi! Myślisz, że chciałabym z tobą być? Nie mam zamiaru się tobie zwierzać ani cokolwiek mówić!
- Nie musiałaś tego mówić - mruknąłem cicho i szybkim krokiem oddaliłem się od restauracji.
Słyszałem jeszcze krzyki Lupe, ale zignorowałem to. Jej słowa mnie naprawdę zabolały.
Leżałem na łóżku i tępo wpatrywałem się w biały sufit. Miałem ochotę rozwalić każdy mebel w pokoju. Jestem zły i smutny w jednym czasie, co doprowadza mnie do furii.
Nagle drzwi od pokoju się otwarły i do środka wmaszerowała Lupe.
- Nie zjadłeś deseru - mruknęła.
- Nie mam ochoty.
- David, przecież wiesz, że nie to miałam na myśli. Ja naprawdę nie chciałam tak powiedzieć. Jesteś fajnym facetem, ale po prostu nie dla mnie - podeszła do mnie i usiadła na łóżku. - Rozumiem, że jesteś na mnie zły.
- Jestem smutny, a nie zły - wyszeptałem cicho.
- Nie lubię cię takiego - westchnęła i położyła się obok mnie. Od razu się do mnie przytuliła a ja 0bjąłem ją ramieniem. - Jeżeli chcesz wiedzieć o co chodzi, to musisz mi obiecać, że nikomu nic nie wygadasz.
- Przecież wiesz, że nie powiem. Obiecuje, więc możesz spokojnie mówić - odpowiedziałem i pogłaskałem ją po głowie.
- Bo ja się po prostu boję, że jestem w ciąży.. Stracę pracę i wszystko się pokomplikuje.
- Każda kobieta kiedyś zachodzi w ciąże. To jest przecież normalne, Lupe. Dostaniesz urlop macierzyński i później wrócisz do pracy.
- Nie wyobrażam tego sobie! Ja, ty i dziecko?
- Mam już dzieci i wiem, jak się nimi zajmować - uśmiechnąłem się lekko. - Ale wiem o co ci chodzi. Ty po prostu nie chcesz, bo mnie nie kochasz.
- David, nie bierz tego do siebie - pogłaskała mnie po policzku.
- To powiedz mi po co przyszłaś mnie przeprosić? Jak chcesz rozwodu to kłóćmy się więcej i go dostaniesz.
- Przyszłam, bo nie chcę abyśmy się tutaj pozabijali. Nie zakocham się w kimś na przymus.
- Nie masz się we mnie zakochiwać. Po prostu myślałem, że póki jesteśmy małżeństwem, to mówimy sobie o wszystkim.
- I tak jest - pocałowała mnie lekko w usta. - Zrobimy sobie drzemkę?
- Dobrze - pocałowałem ją w czoło i przymknąłem oczy.
Korzystając z faktu, że Penelope śpi musiałem iść załatwić pewną sprawę. Wiem, że oszukuje mnie względem tej ciąży. Widać to gołym okiem. Jest tylko jedna osoba, która może wyznać mi prawdę - David Silva.
Delikatnie wysunąłem się z łóżka i po cichu udałem się do swojego byłego klubowego kolegi.
- David? Coś się stało? - zdziwił się na mój widok.
- Nie. Możemy pogadać?
- Oczywiście - odparł i wpuścił mnie do środka.
Na szczęście był sam i mogliśmy swobodnie rozmawiać.
- Co się dzieje z Lupe? Gadka z ciążą mnie nie interesuje.
- A co ma się dziać? Wszystko jest okej - usiadł na swoim łóżku, a ja na fotelu. - Znowu się pokłóciliście?
- Nie. Tylko mnie kłamie, a ty jej bronisz! Już zapomniałeś, że jesteśmy przyjaciółmi?
- Villa, jej nic nie jest - machnął ręką. - A jeśli by coś było, to ty nie możesz się w to wtrącać.
- Jest moją żoną, rozumiesz?
- A kochasz ją? - spytał nagle.
- Silva, daj spokój z takimi pytaniami - odparłem.
Wtedy do pokoju wszedł Jordi i spojrzał na nas zdziwiony.
- Czuje, że to była poważna rozmowa - mruknął.
- Już nie ważne - powiedziałem głośno i wstałem z fotela. - Na razie, chłopaki.
Wyszedłem z pokoju i zatrzymałem się przy ścianie. To nie może być prawda.. Ja jej nie kocham! To dlatego, że poszedłem z nią do łóżka! To wszystko moja wina.
Wróciłem do pokoju i spojrzałem na budzącą się Lupe.
- Gdzie byłeś? - spytała jeszcze zaspana. Usiadłem obok niej i przytuliłem do siebie.
- Musiałem załatwić pewną sprawę.
- Tak? Jaką?
- Pewną - uśmiechnąłem się szeroko. - Ale wyszło mi z tego jeszcze gorzej, więc nie jestem w nastroju do żartów.
- Jeśli chcesz to możemy o tym porozmawiać i zostać w pokoju.
- Porozmawiamy, ale nie dziś. Dobrze? - pogłaskałem ją po policzku. - Ale zostać w pokoju możemy.
- Widzę twój blask w oku i jestem jak najbardziej za - uśmiechnęła się słodko i pocałowała mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz