czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 16: Poznanie prawdy.

    Wczorajszy dzień był wczoraj dla mnie katorgą, jakbym była w jakimś złym śnie. David nie dawał mi spokoju, a Pedro chciał poprzez jeden spacer wedrzeć się do mojego serca. Wiedziałam, że jestem winna kłótni pomiędzy mną a Davidem, ale potrzebowałam trochę samotności.
    Villa właśnie wszedł do pokoju ze złością wypisaną na twarzy. Czułam, że zaraz wybuchnie.
    - Lupe, ja już tak dłużej nie wytrzymam - usłyszałem jego donośny głos. - Co ty sobie wyobrażasz? Nie odzywasz się, ignorujesz mnie! - krzyczał, lecz ja nadal milczałam.
    - Do jasnej cholery! - warknął i kopnął szafkę, z której od razu spadły wszystkie rzeczy.
    Budzik, mój notes i jakieś drobiazgi. Przestraszyłam się i skuliłam na kanapie przypominając sobie sceny z domu. Pamiętam, jak ojciec się wściekał, kiedy coś było nie po jego myśli. Jak bił mamę, która krzyczała i poddawała się jego katorgą, byle tylko nie tknął mnie. Ale on nie potrafił zostawić w spokoju własnej córeczki. I nawet nie wiem co było bardziej bolesne..Patrzenie, jak bije mamę, czy ślady siniaków na moim ciele.
    - David, nie krzycz - wyszeptałam, czując jak łzy zaczynają cieknąć po policzkach.
    Siedziałam skulona, patrząc przez łzy na to, co wyrabia David. Był wściekły i wyładowywał swoją złość na rzeczach, które stały mu na drodze. Nie zwracał uwagi na mnie i moje łzy, więc szybko wstałam i wybiegłam do pokoju dwójki przyjaciół.
    - Lupe, co się stało?  - zapytał z lekkim przerażeniem w głosie Silva.
    - David..On krzyczał i ja sobie wszystko przypomniałam. Ja nie mogłam tam zostać - usiadłam obok Jordiego i przytuliłam się do jego ramion.
    - Spokojnie, kochana. Nie pozwolimy, by cię skrzywdził - powiedział Alba i przytulił mnie jeszcze mocniej.

    Po godzinie uspokoiłam się i spokojnie leżałam na łóżku Silvy, popijając ziołową herbatę, którą chłopacy zamówili mi w hotelowej restauracji. Potrzebowałam trochę odpoczynku i spokoju. Bałam się swojego powrotu do pokoju, więc postanowiłam zostać tutaj z chłopakami.
    Usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi i Silva poszedł otworzyć.
    - Jest tutaj Lupe? - usłyszałam głos swojego męża. - Muszę z nią porozmawiać.
    - David, ja nie wiem czy to jest najlepszy pomysł.. Lupe musi odpocząć - Silva odpowiedział stanowczo, chcąc zamknąć przez nim drzwi.
    - Proszę..  Ja chcę ją przeprosić. Zachowałem się jak prawdziwy idiota i muszę to naprawić, rozumiesz?
    - Mogę się jej tylko zapytać, czy chcę się z tobą zobaczyć - mruknął i zamknął drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i pogłaskał mnie po włosach.
    - Słyszałaś?
    - Tak - odpowiedziałam. - Nie chcę z nim rozmawiać, nie teraz.
    - Przekażę mu - posłał mi lekki uśmiech i przykrył kołdrą, szepcząc ''kolorowych snów''.

    Obudziłam się rano i postanowiłam wrócić do siebie, nie budząc chłopaków, którzy gnieździli się na jednym łóżku. Wyszłam z pokoju i przed drzwiami zobaczyłam Davida, siedzącego naprzeciwko z oczami wlepionymi we mnie.
    - Lupe, nareszcie. Czekałem całą noc - szybko wstał i podszedł do mnie. Ruszyłam szybkim krokiem do naszego pokoju i próbowałam nie zwracać na niego uwagi.  - Przepraszam. Ja zachowałem się jak dupek, ale to był ten cały powód do płaczu i uciekania?
    - Nie interesuj się, David. Przez ciebie mam same problemy.
    - Ale możemy o tym porozmawiać, tak? - zapytał, kiedy weszliśmy już do pokoju. Pociągnął mnie za rękę tak, że stałam teraz twarzą do niego. - Muszę znać prawdę.
    - Nic nie musisz! - krzyknęłam.
    - Muszę - powiedział pewnie.
    - Dobra - pokiwałam głową. - Tak bardzo chciałeś wiedzieć, że ojciec mnie bił przez całe życie i każdy krzyk lub agresja przypomina mi tamte chwile? - krzyknęłam, wbiegając do łazienki.

    Zamknęłam się i usiadłam w kącie, zaczynając znów płakać. Nie mogłam wytrzymać i musiałam mu wykrzyczeć całą prawdę, która jest dla mnie bolesna. David by nie odpuścił i doskonale o tym wiedziałam.
    - Lupe, otwórz mi - usłyszałam jego głos. - Porozmawiajmy na spokojnie.
    Nie musiał mnie specjalnie prosić. Podniosłam się i otwarłam, by po chwili wrócić na to samo miejsce. Brunet podszedł do mnie i przygarnął do siebie, przytulając mocno. Głaskał mnie głowie i uspokajał, próbując zatamować moje łzy.
    - Tak bardzo mi przykro z powodu twojego ojca. Gdybym tylko znał prawdę..
    - To nie jest takie łatwe powiedzieć obcemu człowiekowi o takich delikatnych sprawach.. To nie jest takie proste - wymamrotałam. Przytuliłam się mocniej do jego silnych ramionach, które mnie obejmowały.
    - Ja wiem, że jestem tylko obcym facetem z którym pracujesz, ale postarajmy się, abyśmy potrafili żyć ze sobą w zgodzie.
    - Staramy się cały czas i nic nam z tego nie wychodzi, David. Ogarnę się i pójdziemy  na śniadanie, dobrze? - zapytałam i wstałam.
    Spojrzałam w lustro i zobaczyłam zapuchniętą twarz z zaczerwionymi oczyma.
    - Zaczekam w pokoju - pocałował mnie w policzek i wyszedł.

    Na śniadaniu prawie wcale się nie odzywałam. Nie miałam też ochoty jeść, więc popijałam czarną kawę, co chwilę spoglądając na Davida, który również był zamyślony. Trochę się wstydziłam, że zna prawdę i pewnie ma mnie za dziewczynę pochodzącą z patologicznej rodziny. Ale taka jest prawda i w głębi serca pragnęłam, by mnie taką zaakceptował.
    - Lupe, nie jesz nic? Może chociaż trochę musli? - zapytał mnie.
    - A mogę trochę od ciebie?
    - Oczywiście - uśmiechnął się lekko i przysunął mi swoją miseczkę. - Tak sobie pomyślałem, że może wybierzemy się na spacer wieczorem?
    - Chętnie - pogłaskałam go po policzku i zabrałam się za jedzenie.

    Po spacerze z mężem udałam się do pokoju dwójki przyjaciół, którzy grali w gry i co chwilę wybuchali śmiechem. Usiadłam pomiędzy nimi i przytuliłam ich najmocniej jak potrafiłam.
    - Czy Lupe Suarez się uśmiecha? - zapytał Jordi.
    - Lupe Villa. Tak, uśmiecha się - odpowiedziałam.
    - Czym to jest spowodowane, słońce? - tym razem zapytał David.
    - Porozmawiałam z Davidem i powiedziałam mu całą prawdę.
    - To duży krok w przód - zauważył Silva. - I co on na to?
    - Stara się pomóc, ale wiem, że to dla niego również nowa sytuacja. Jeśli chcemy żyć w zgodzie, to musimy się wzajemnie wspierać.
    - Czyli jest wszystko okej? - zapytał Jordi.
    - Jak najbardziej - odpowiedziałam z uśmiechem.

1 komentarz:

  1. Uważam, że Lupe jest trochę śmieszna. Jak ma jakiś problem, to nie chce o tym rozmawiać tylko udaje, że nic się nie dzieje. Sprawa z ojcem to akurat wyjątek, jeżeli chodzi o mówienie o tym osobom postronnym. Dobrze, że mu w końcu jednak powiedziała. Może dzięki temu wreszcie osiągną jakąś harmonię.

    OdpowiedzUsuń