Wczorajszy dzień był wczoraj dla mnie katorgą, jakbym była w jakimś
złym śnie. David nie dawał mi spokoju, a Pedro chciał poprzez jeden
spacer wedrzeć się do mojego serca. Wiedziałam, że jestem winna kłótni
pomiędzy mną a Davidem, ale potrzebowałam trochę samotności.
Villa właśnie wszedł do pokoju ze złością wypisaną na twarzy. Czułam, że zaraz wybuchnie.
- Lupe, ja już tak dłużej nie wytrzymam - usłyszałem jego donośny głos.
- Co ty sobie wyobrażasz? Nie odzywasz się, ignorujesz mnie! -
krzyczał, lecz ja nadal milczałam.
- Do jasnej cholery! - warknął i kopnął szafkę, z której od razu spadły wszystkie rzeczy.
Budzik, mój notes i jakieś drobiazgi. Przestraszyłam się i skuliłam na
kanapie przypominając sobie sceny z domu. Pamiętam, jak ojciec się
wściekał, kiedy coś było nie po jego myśli. Jak bił mamę, która
krzyczała i poddawała się jego katorgą, byle tylko nie tknął mnie. Ale
on nie potrafił zostawić w spokoju własnej córeczki. I nawet nie wiem co
było bardziej bolesne..Patrzenie, jak bije mamę, czy ślady siniaków na
moim ciele.
- David, nie krzycz - wyszeptałam, czując jak łzy zaczynają cieknąć po policzkach.
Siedziałam skulona, patrząc przez łzy na to, co wyrabia David. Był
wściekły i wyładowywał swoją złość na rzeczach, które stały mu na
drodze. Nie zwracał uwagi na mnie i moje łzy, więc szybko wstałam i
wybiegłam do pokoju dwójki przyjaciół.
- Lupe, co się stało? - zapytał z lekkim przerażeniem w głosie Silva.
- David..On krzyczał i ja sobie wszystko przypomniałam. Ja nie mogłam
tam zostać - usiadłam obok Jordiego i przytuliłam się do jego ramion.
- Spokojnie, kochana. Nie pozwolimy, by cię skrzywdził - powiedział Alba i przytulił mnie jeszcze mocniej.
Po godzinie uspokoiłam się i spokojnie leżałam na łóżku Silvy,
popijając ziołową herbatę, którą chłopacy zamówili mi w hotelowej
restauracji. Potrzebowałam trochę odpoczynku i spokoju. Bałam się
swojego powrotu do pokoju, więc postanowiłam zostać tutaj z chłopakami.
Usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi i Silva poszedł otworzyć.
- Jest tutaj Lupe? - usłyszałam głos swojego męża. - Muszę z nią porozmawiać.
- David, ja nie wiem czy to jest najlepszy pomysł.. Lupe musi odpocząć -
Silva odpowiedział stanowczo, chcąc zamknąć przez nim drzwi.
- Proszę.. Ja chcę ją przeprosić. Zachowałem się jak prawdziwy idiota i muszę to naprawić, rozumiesz?
- Mogę się jej tylko zapytać, czy chcę się z tobą zobaczyć - mruknął i
zamknął drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i pogłaskał mnie po włosach.
- Słyszałaś?
- Tak - odpowiedziałam. - Nie chcę z nim rozmawiać, nie teraz.
- Przekażę mu - posłał mi lekki uśmiech i przykrył kołdrą, szepcząc ''kolorowych snów''.
Obudziłam się rano i postanowiłam wrócić do siebie, nie budząc
chłopaków, którzy gnieździli się na jednym łóżku. Wyszłam z pokoju i
przed drzwiami zobaczyłam Davida, siedzącego naprzeciwko z oczami
wlepionymi we mnie.
- Lupe, nareszcie. Czekałem całą noc -
szybko wstał i podszedł do mnie. Ruszyłam szybkim krokiem do naszego
pokoju i próbowałam nie zwracać na niego uwagi. - Przepraszam. Ja
zachowałem się jak dupek, ale to był ten cały powód do płaczu i
uciekania?
- Nie interesuj się, David. Przez ciebie mam same problemy.
- Ale możemy o tym porozmawiać, tak? - zapytał, kiedy weszliśmy już do
pokoju. Pociągnął mnie za rękę tak, że stałam teraz twarzą do niego. -
Muszę znać prawdę.
- Nic nie musisz! - krzyknęłam.
- Muszę - powiedział pewnie.
- Dobra - pokiwałam głową. - Tak bardzo chciałeś wiedzieć, że ojciec
mnie bił przez całe życie i każdy krzyk lub agresja przypomina mi tamte
chwile? - krzyknęłam, wbiegając do łazienki.
Zamknęłam się i
usiadłam w kącie, zaczynając znów płakać. Nie mogłam wytrzymać i
musiałam mu wykrzyczeć całą prawdę, która jest dla mnie bolesna. David
by nie odpuścił i doskonale o tym wiedziałam.
- Lupe, otwórz mi - usłyszałam jego głos. - Porozmawiajmy na spokojnie.
Nie musiał mnie specjalnie prosić. Podniosłam się i otwarłam, by po
chwili wrócić na to samo miejsce. Brunet podszedł do mnie i przygarnął
do siebie, przytulając mocno. Głaskał mnie głowie i uspokajał, próbując
zatamować moje łzy.
- Tak bardzo mi przykro z powodu twojego ojca. Gdybym tylko znał prawdę..
- To nie jest takie łatwe powiedzieć obcemu człowiekowi o takich
delikatnych sprawach.. To nie jest takie proste - wymamrotałam.
Przytuliłam się mocniej do jego silnych ramionach, które mnie
obejmowały.
- Ja wiem, że jestem tylko obcym facetem z którym pracujesz, ale postarajmy się, abyśmy potrafili żyć ze sobą w zgodzie.
- Staramy się cały czas i nic nam z tego nie wychodzi, David. Ogarnę
się i pójdziemy na śniadanie, dobrze? - zapytałam i wstałam.
Spojrzałam w lustro i zobaczyłam zapuchniętą twarz z zaczerwionymi oczyma.
- Zaczekam w pokoju - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Na śniadaniu prawie wcale się nie odzywałam. Nie miałam też ochoty
jeść, więc popijałam czarną kawę, co chwilę spoglądając na Davida, który
również był zamyślony. Trochę się wstydziłam, że zna prawdę i pewnie ma
mnie za dziewczynę pochodzącą z patologicznej rodziny. Ale taka jest
prawda i w głębi serca pragnęłam, by mnie taką zaakceptował.
- Lupe, nie jesz nic? Może chociaż trochę musli? - zapytał mnie.
- A mogę trochę od ciebie?
- Oczywiście - uśmiechnął się lekko i przysunął mi swoją miseczkę. -
Tak sobie pomyślałem, że może wybierzemy się na spacer wieczorem?
- Chętnie - pogłaskałam go po policzku i zabrałam się za jedzenie.
Po spacerze z mężem udałam się do pokoju dwójki przyjaciół, którzy
grali w gry i co chwilę wybuchali śmiechem. Usiadłam pomiędzy nimi i
przytuliłam ich najmocniej jak potrafiłam.
- Czy Lupe Suarez się uśmiecha? - zapytał Jordi.
- Lupe Villa. Tak, uśmiecha się - odpowiedziałam.
- Czym to jest spowodowane, słońce? - tym razem zapytał David.
- Porozmawiałam z Davidem i powiedziałam mu całą prawdę.
- To duży krok w przód - zauważył Silva. - I co on na to?
- Stara się pomóc, ale wiem, że to dla niego również nowa sytuacja.
Jeśli chcemy żyć w zgodzie, to musimy się wzajemnie wspierać.
- Czyli jest wszystko okej? - zapytał Jordi.
- Jak najbardziej - odpowiedziałam z uśmiechem.
Uważam, że Lupe jest trochę śmieszna. Jak ma jakiś problem, to nie chce o tym rozmawiać tylko udaje, że nic się nie dzieje. Sprawa z ojcem to akurat wyjątek, jeżeli chodzi o mówienie o tym osobom postronnym. Dobrze, że mu w końcu jednak powiedziała. Może dzięki temu wreszcie osiągną jakąś harmonię.
OdpowiedzUsuń