czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział 14: Złość piękności szkodzi.

Obudziłam się koło piątej rano i nie mogłam ponownie zasnąć. Kręciłam się, próbowałam liczyć owieczki, ale to nic nie dawało. Zaczęłam się bawić włosami Davida i wpadłam na pomysł, aby go obudzić. Wiedziałam, że będzie wściekły, bo należy do śpiochów, ale skoro i tak jest na mnie zły, to mogę sobie na to pozwolić. Zaczęłam bawić się jego przecinkiem, co przyniosło skutek, bo mój mąż zaczął się kręcić i machał rękoma. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam mu dmuchać w twarz, co go zupełnie rozbudziło.
    Otworzył szeroko oczy i patrzył na mnie zaskoczony.
    - Co ty robisz? - mruknął tylko i przykrył się szczelnie kołdrą. - Chcę spać, bo jest.. - spojrzał się na zegarek, który leżał na szafce nocnej. - Szósta rano!
    - Ale ja nie mogę spać!
    - A to już nie mój problem - odparł spokojnie i odwrócił się do mnie plecami.
    - David! Nie możesz mi tego zrobić! - próbował ściągnąć z niego kołdrę, ale mocno ją trzymał. - No David!
    - Nie drzyj się, bo wszyscy jeszcze śpią. Jesteś dużą dziewczynką i dasz sobie radę, Lupe.
    - Robisz to specjalnie - prychnęłam pod nosem i położyłam się na swoje miejsce. - Jesteś zły o wczoraj.
    - A dziwisz mi się? To co wczoraj zrobiłaś było perfidne. Jak mogłaś w ogóle na coś takiego wpaść?
    - A co ja jestem? Lalka do dmuchania?
    - Ty to powiedziałaś - mruknął cicho.
    - Mogłeś chociaż zaprzeczyć!
    - Chcę spać, Lupe! - krzyknął wściekły i nastała cisza.
    Przez kilka minut próbowałam się nie odzywać, ale nie miałam co ze sobą zrobić. Położyłam się na Davida i znów go budziłam. Zwalił mnie z siebie i w jednej chwili znalazł się na mnie, trzymając moje ręce.
    - Ty mi nie dasz spać, co? - wyszeptał do mojego ucha.    
    - Nie - pokręciłam głową i uśmiechnęłam się słodko.
    - Oj, Lupe, Lupe - westchnął tylko i wrócił na swoje miejsce.

    Po tej nieprzespanej nocy jestem jakaś nie do życia.. Jedyne czego mi teraz potrzeba, to prysznic, który musi mnie orzeźwić, jakoś przywrócić do życia. Sięgnęłam po ręcznik oraz swój żel pod prysznic i ruszyłam do łazienki, ale tuż przede mną stanął David z swoim głupkowatym uśmieszkiem na ustach.
    - Przepraszam cię, kotku, ale muszę szybko pod prysznic - powiedział szybko i wszedł do łazienki, zamykając mi przed nosem drzwi.
    - David! Ja się śpieszę! - krzyknęłam, próbując otworzyć drzwi, ale się zamknął. - David, do cholery!
    - Trochę prywatności, Lupe! - usłyszałam jego krzyk i z głośnym westchnięciem usiadłam na fotelu, czekając aż wyjdzie.
    David wyszedł dokładnie po dwudziestu dziewięciu minutach z szerokim uśmiechem na twarzy.
    - Dłużej się nie dało?
    - Śpieszy ci się gdzieś? - zapytał, zdejmując z siebie ręcznik. - Śniadanie jest dopiero za pół godziny.
    - Doskonale wiesz, że dziś idę na konferencję, to musisz mi robić na złość! Ale zobaczymy, czy będziesz taki mądry na treningu! - trzasnęłam drzwiami i zniknęłam w łazience.

    Rozmawiałam sobie z Jordim, kiedy poczułam coś mokrego na mojej granatowej spódniczce. Odskoczyłam od stołu i spojrzałam na przerażonego Davida, który wlepił swoje oczęta w moją sylwetkę.
    - Lupe, przepraszam. Tak mi przykro..
    - Nie, David.. - pokręciłam głową. - Tobie wcale nie jest przykro, bo od samego rana robisz mi na złość!
    - Myślisz, że ja to wszystko specjalnie robię?
    - Dokładnie tak - mruknęłam i skierowałam się w stronę łazienki.
    Stanęłam przy umywalce i próbowałam zmyć plamę kawy. Jeżeli mi się to nie uda, to dzisiejsza konferencja stoi pod znakiem zapytania..
    - Ja naprawdę przepraszam - w łazience pojawił się David, który znalazł się obok mnie i próbował mi pomagać, ale mnie doprowadzało to do jeszcze większego szału.
    - Do damska łazienka.
    - Teraz się będziesz wściekać? Nie zrobiłem tego specjalnie!
    - Zrobiłeś, David. Mógłbyś się chociaż przyznać - spojrzałam prosto w jego oczy.
     Uśmiechnął się do mnie lekko i objął mnie w tali.
     - No dobra, to prawda.
    - Więc do zobaczenia na treningu, Villa! - wyrwałam się z jego uścisku i zrobiłam kilka kroków w przód.
    - Kochanie..
    - Nie mów tak do mnie - powiedziałam na odchodne i wyszłam, kierując się do pokoju w celu przebrania się w coś czystego.

    Dostałam konkretny ochrzan za to, że nie uważam na to, co się dzieje wokół mnie. Trener uznał, że to moja wina, iż nie mogłam pojawić się na konferencji i powiedział, że sprawy prywatne zastawiamy w pokoju i nie powinnam kłócić się z mężem na oczach wszystkich zawodników. Postanowiłam się zemścić na Davidzie, a biorąc pod uwagę to, że jestem trenerem, to nic trudnego!
    - 20 kółeczek, wszyscy! - krzyknęłam i wlepiłam swój wzrok w Davida, który nawet nie ruszył z miejsca. - Villa, ty 30!
    - Żartujesz sobie, Lupe?
    - Pani trener, a nie Lupe - powiedziałam dumnie i uśmiechnęłam się szeroko do przebiegającego obok Pedro.
    David pokręcił głową z niedowierzaniem i zaczął biec.
    Poczekałam dobre dwadzieścia minut zanim zdyszani stanęli obok mnie i wszyscy rzucili się na swoje bidony. David spojrzał na mnie podejrzanie i wyciągnął rękę po swój, który trzymałam w swojej dłoni.
    - Niestety wszystko wypiłam - uśmiechnęłam się słodko i położyłam bidon na jednym z krzesełek przy linii bocznej.
    - Lupe, jak możesz? - warknął w moją stronę i podszedł zbyt blisko mnie.
    - Po pierwsze, to odsuń się. Po drugie, to już ci mówiłam, ale masz się do mnie zwracać pani trener, a po trzecie, to chyba mam prawo napić się z bidonu męża?
    - A pani trener nie posiada swojego? - zapytał, odbiegając w stronę kolegów z drużyny.
    Z triumfalnym uśmiechem na ustach podeszłam bliżej nich i zaczęłam pokazywać ćwiczenia na rozgrzewkę. Później wzięłam napastników i ćwiczyłam z nimi strzały z karnych oraz kilka sytuacji z rzutów rożnych, co nie jest naszą najlepszą stroną.
    - David, weź się do roboty! Co ty sobie wyobrażasz?
    - Jestem zmęczony, daj chwilę przerwy - wysapał.
    - Skoro jesteś taki zmęczony, to Fernando zastąpi cię w kolejnym meczu. W sumie, to ćwiczy i stara się bardziej od ciebie, Villa! - krzyknęłam zła i kopnęłam mocno piłkę.
    - Nie! Ja już idę strzelać!
    Przystanęłam na chwilę i przyglądałam im się uważnie.. Tutaj wszystko wyglądało idealnie i nie miałam powodów do zmartwień, ale dlaczego mam takie dziwne przeczucia?
    - Dobra, koniec! - krzyknęłam i skierowałam się w stronę szatni.

    Weszłam do pokoju, gdzie na łóżku leżał David i czytał jakąś książkę. Spojrzał na mnie tylko i nic nie powiedział. Pewnie jest obrażony, więc mam go gdzieś.
     Zostawiam torbę i wybywam do pokoju obok.






1 komentarz:

  1. Ale z nich uparciuchy, aż dziw, że nie brakuje im pomysłów na te złośliwości wobec siebie. Coś mi wydaje, że los się jeszcze na nich odegra'...

    OdpowiedzUsuń