czwartek, 26 lipca 2012

Prolog: El Guaje + Las Vegas = największy błąd życia.

  Nie wiem jakim cudem zgodziłam się na ten wypad do Las Vegas. Za tydzień zaczynają się Mistrzostwa Europy a im się zachciało imprez! Ale ja nie potrafię im odmówić, zwłaszcza Silvie i Jordiemu, którzy mnie tak ładnie prosili. Nie myśląc za dużo spakowałam swoją jedyną sukienkę i poleciałam razem z nimi.
     Gdy byliśmy już na miejscu, to od razu ruszyliśmy do jakiegoś podobno znanego na cały świat klubu. Wypiłam kilka mocnych drinków, które zadziałały szybko. Zaczęłam tańczyć na samym środku parkietu a po chwili obok mnie znalazł się Villa, który teraz wydawał mi się bardziej pociągający od reszty facetów. Jego ręce na moich biodrach sprawiały, ze miałam ochotę na więcej, a usta wyglądały jak dwie dojrzałe maliny, które mogłabym całować bez przerwy. Nie pamiętam dokładnie ile przetańczyliśmy, ale później postanowiliśmy usiąść i odpocząć.
- Pasujecie do siebie - spojrzał na nas Jordi i uśmiechnął się znacząco.
- Alba ma rację! - wydarł się Gerard.
- Trzeba was zaprowadzić przed ołtarz! - zatarł ręce Silva. - Las Vegas jest do tego stworzone - puścił do mnie oczko.
- Ślub! - zapiszczałam i spojrzałam na Davida. Uśmiechnął się szeroko i podbiegł do DJ, który po chwili szukał pierścionka dla hiszpańskiego piłkarza. Po kilkunastu minutach przed mną ukląkł Villa i trzymał w ręce pierścionek.
- Czy ty, Penelope Suarez, zechcesz zostać moją żoną?
- Tak - wyjąkałam i rzuciłam mu się na szyję. Nasze języki połączyły się w namiętnym tańcu i nie mogliśmy się od siebie oderwać. David wsunął mi na palec pierścionek i po kilku minutach minutach byliśmy w drodze do pobliskiej kapliczki, gdzie ślub miał nam udzielić przebrany Elvis.
     Stałam naprzeciwko Davida w złotej sukience, która sięgała mi do połowy ud i przyrzekałam miłość, wierność i że go nie opuszczę aż do śmierci. Po pół godzinie na naszych dłoniach tkwiły obrączki i pojechaliśmy do hotelu, gdzie od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju. Delikatnie zsunął ze mnie sukienkę i błądził dłońmi po moim ciele. Ja zdarłam z niego koszulę i zabrałam się za spodnie, kiedy on przycisnął mnie do ściany i namiętnie całował. Jego ręce właśnie pozbyły się mojego stanika i przeniósł swoje usta na moje piersi. Jęknęłam cicho i oplotłam go w pasie nogami a po chwili znajdowaliśmy się na łóżku. David zawisł nade mną i całował mnie namiętnie a ja jeździłam paznokciami po jego plecach.
- Nie dam już rady, David - wyjąkałam i spojrzałam w jego brązowe oczy. Villa zsunął delikatnie moja matki oraz pozbył się swoich. Po chwili wszedł we mnie i poruszał się szybko by  złączyć się w jedna całość. Krzyknęłam głośno i czułam jak David opada na moje ciało. Przygarnął mnie do siebie i pocałował w czoło.
- Dobranoc, Lupe - wyszeptał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz