Wchodząc do pokoju byłam pewna, że kwiaty są od Davida, ale kiedy zobaczyłam jego minę, to wiedziałam, że jednak to nie on. Kwiaty wstawiłam do wazonu z wodą i postanowiłam się przebrać, bo niedługo czeka nas mała impreza, gdzie będziemy świętować wejście do finału.
- Od kogo masz te kwiaty? - zapytał David, który siedział już przebrany na kanapie. - Cichy wielbiciel?
-Na to wygląda - uśmiechnęłam się szeroko. - Ale chyba nie jesteś zazdrosny, co?
- Nie, daj spokój - machnął ręką. - To tylko kwiaty.
- A może to jednak od ciebie, co? Taki miły gest dla żony.
- Chciałabyś, Lupe - mruknął i spojrzał na karteczkę, która była przyczepiona do tulipanów. - I to nie moje pismo.
- Akurat to nie jest problemem - westchnęłam. - Ale w sumie to dobrze, że nie są od ciebie. Komuś się podobam! - dodałam po chwili.
- A niby mnie się nie podobasz?
- A podam? - spojrzałam na niego zaciekawiona. A to niespodzianka..
- Niedoczekanie twoje - warknął cicho. - Idź się przebrać, bo zaraz mamy imprezę.
- No idę, idę - mruknęłam i weszłam do łazienki.
W mojej głowie cały czas siedział tajemnicy mężczyzna, który wysłał mi kwiaty. A dziś miałam zamiar się dobrze bawić.. Za kilka dni finał, na który wszyscy tak bardzo czekają. Trenerzy, piłkarze no i oczywiście kibice. A z kim się spotkamy w tym najważniejszym meczu? Oczywiście z Niemcami, to chyba już tradycja. Chcemy z nimi wygrać po raz trzeci i pokazać, że nadal to MY jesteśmy najlepszą drużyną w Europie, ale czas pokaże..
Chłopaki zaczęli puszczać muzykę i powoli nabierałam ochotę do tańca chociaż nie byłam do tej imprezy przyjaźnie nastawiona. Jesteśmy tutaj po to, by grać, a nie się bawić, ale jeżeli Vincente pozwolił, to powinnam dołączyć do zabawy.
- A pani dlaczego jeszcze nie na parkiecie? - zagadał do mnie wesoło Silva.
- Czekam na kogoś - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- Zdradzisz mi ktoś jest tym szczęściarzem? Czyżby twój ukochany mąż?
- Nie! - walnęłam go w ramię. - Czekam na mojego cudownego przyjaciela, która jak zwykle się spóźnia.
- Wszystko się zgadza, ale ja się nie spóźniam - puścił mi oczko.
- Ale ja nie czekam na ciebie, tylko na Jordiego - spojrzałam się w stronę Alby, który właśnie skierował się w naszą stronę.
- Zapraszam panią do tańca - podszedł do mnie przyjaciel i podał mi dłoń. Pomachałam Davidowi na pożegnanie i zaczęłam show razem z Albą.
Kilkanaście kawałków przetańczyłam z Jordim i szczerze mówiąc, to świetnie się bawiłam. Odkąd Silva wyprowadził się do Manchesteru, to jestem zdana na Albę, który idealnie sprawdza się w roli przyjaciela. Zawsze mnie wysłucha, pomoże, poprawi humor i po prostu jest, kiedy tego potrzebuje.
- Mogę prosić o jeden taniec? - usłyszałam głos Villi i spojrzałam w tamtą stronę. - Proszę?
- Lupe, czas zmienić partnera - puścił mi oczko Jordi i oddał w ramiona męża.
- Już się nauczyłeś tańczyć? - zapytałam z szerokim uśmiechem na ustach i położyłam rękę na ramieniu Davida.
- Dla ciebie wszystko, kochanie - wyszeptał mi do ucha i przejechał dłonią wzdłuż kręgosłupa. - Jak twój tajemniczy wielbiciel?
- Nadal pozostał tajemniczym - odparłam smutno.
- I niech tak pozostanie, bo robię się cholernie zazdrosny o swoją piękność.
- David, brałeś coś?
- Nie, a dlaczego pytasz? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Bo jesteś taki miły.. Co zbroiłeś?
- Nic, naprawdę!
- No to się cieszę - uśmiechnęłam się lekko i dałam się ponieść muzyce.
Razem zatańczyliśmy kilka kawałków i postanowiliśmy odpocząć oraz czegoś się napić. Byłam po prostu padnięta, bo David zaczął szaleć, a ja razem z nim!
- David - mruknęłam cicho. - Chyba musimy wracać do pokoju.
- Co? Dlaczego?
- Trochę źle się czuje i w dodatku buty mnie obtarły - skrzywiłam się i spojrzałam na męża. - Zaniesiesz mnie do pokoju?
- A mam inne wyjście? - zapytał z szerokim uśmiechem. - Chodź - wziął mnie na ręce i skierował się do naszego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się obok Davida, który leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit z lekkim uśmiechem na ustach. Przytuliłam się do niego i przymknęłam oczy.
- Chyba za dużo zjadłam i dlatego tak się czuje.
- Jeśli chcesz, to możesz iść po coś do naszych lekarzy - pogłaskał mnie po głowie. - Ale to pewnie nic poważnego.
- Też tak myślę, ale chyba już nigdy więcej nie tknę ryb.
- To będzie ciężko, ponieważ jesteśmy z Hiszpanii, a tam się jada ryby.
- Niszczysz moje plany w jeden sekundzie, David! - zachichotałam cicho i walnęłam go w ramię. - Mam nadzieje, że bolało - dodałam.
- Nic nie poczułem - odparł Villa.
- A teraz? - zaczęłam go coraz mocniej bić. - No ej! Nic nie czujesz?
- Powiem trenerowi, ze mnie bijesz i nie jestem zdolny do gry! - wyszczerzył się. - Ale idziemy spać, Lupe. Jestem zmęczony, więc dobranoc!
- Dobranoc, kochaniutki - odpowiedziałam i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
***
Postanowiłam zmienić portal i niestety zostałam też zmuszona do zmiany adresu, ale amor-juego znaczy miłosna-gra, więc jest podobnie :)
Jeszcze 8 rozdziałów + epilog.. Cieszycie się? :)