PERSPEKTYWA DAVIDA
Po przemyśleniu sobie wszystkich swoich uczuć doszedłem do wniosku, że
nie mam szans u Penelope. Przyznaję, że z początku robiłem jej na złość i
chodziło o seks, ale ona naprawdę jest moją żoną i chcę z nią być.
Tylko pojawił się jeden problem - ona nie chcę. - David, o czym tak myslisz? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Ikera, który usiadł obok mnie.
- A tak sobie, o głupotach - uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na przyjaciela. - Kobiety są takie skomplikowane.
- Czyli chodzi o Lupe?
- Tak. Mam dość ciągłego gadania, że chcę rozwodu. Jej się wszystko nie podoba - westchnąłem.
- Dziwisz się jej? Wiesz, że wasz ślub nic dla niej nie znaczy i tutaj tylko gracie.
- I dla mnie to też powinno mieć takie znaczenie.
- A nie ma? David, ty coś do niej czujesz? - spytał Iker.
- Sam już nie wiem, co czuje. Przeżyłem już jedno rozstanie i nie chce się pakować w następne. Nie mogę nic do niej czuć, rozumiesz?
- Nie możesz pozwolić by małżeństwo z Patricią wpływało na całe twoje życie. Rozmawiałeś z Penelope?
- Tak - skinąłem głową. - Nie chce mieć męża piłkarza i zupełnie nic do mnie nie czuje.
- Przykro mi, stary.
- A mnie nie. Mam dość tego ciągłego jej narzekania i odmawiania mi zbliżenia do siebie. Jeśli chcę to zostawię ją w spokoju i nawet dam ten rozwód. Dziś, jutro lub po Euro.
- I jesteś tego pewien?
- Jak niczego innego - odparłem. - Dzięki, za rozmowę, ale idę do siebie.
- Trzymaj się! - krzyknął jeszcze na zakończenie.
Wszedłem do pokoju, gdzie na łóżku siedziała Lupe i pisała coś na laptopie. Co chwilę rzucała mi dziwne spojrzenia, ale nie odezwała się ani jednym słowem. Nie mam pojęcia o co jej chodzi, ale na pewno nic dobrego z tego nie wyjdzie. Mam tylko nadzieję, że wczoraj już spała i nie usłyszała mojego krótkiego wyznania lub też mojej rozmowy z Ikerem, bo lubi się kręcić po hotelowych korytarzach.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi, czy mam zgadywać? - zapytałem, lekko podirytowany.
- Nie chcę mi się gadać.
- Bo?
- Daj mi spokój, David. Mam naprawdę dużo pracy a ty non stop gadasz. Mógłbyś się na chwilę przymknąć?
- A może troszkę grzeczniej, co? Jestem twoim mężem i masz się do mnie normalnie odzywać - powiedziałem stanowczo i usiadłem obok niej na łóżku.
- Na razie jestem grzeczna, więc nie denerwuj mnie jeszcze bardziej zanim zrobię się nie do zniesienia - ostrzegła ostro.
- Nie wiedziałem, że twoją pracą jest pisanie byle czego w Wordzie. A może jednak o co coś ci chodzi?
- Ktoś ci pozwolił patrzeć? Nie, więc bierz swoje szanowne cztery litery z tego łóżka i wyjdź!
- Nie możesz mnie wyganiać z własnego pokoju.
- To ja wyjdę - mruknęła tylko i udała się w stronę łazienki.
Ja już naprawdę nie wiem o co jej chodzi. A może dostała okres i świruje? Tak, to jest bardzo realne.
Minęła godzina, może więcej zanim Lupe wyszła z łazienki. Przemyślałem sobie wszystko i postanowiłem ją przeprosić. Musimy razem przetrwać ten czas, kiedy tu jesteśmy. Później każde pójdzie w swoją stronę i o sobie zapomnimy.
- Przepraszam, Lupe. Nie powinienem tak się wszystkiego wypytywać.
- A ja tak krzyczeć. Nie potrzebnie sprawiamy sobie problemy. A jesteśmy w pracy i powinniśmy zachowywać się normalnie - uśmiechnąłem się lekko.
- Musimy zająć się pracą a nie naszym udawanym związkiem - mruknęła cicho.
Nie odpowiedziałem nic, tylko podszedłem bliżej. Objąłem ją ramionami i przygarnąłem do siebie, całując w czoło.
- A może zajmiemy się czymś przyjemniejszym? - wyszeptałem jej do ucha.
Spojrzała na mnie zaciekawiona, z tym charakterystycznym dla siebie uśmieszkiem na ustach.
- Może - musnęła moje usta swoimi.
Objąłem ją w pasie i przeniosłem na łóżku, cały czas ją całując. Lupe pozbyła się mojej koszulki i przejechała po mojej klatce piersiowej, uśmiechając się przy tym słodko. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku, cały czas zajmując się swoimi ciałami. Po chwili jednak Penelope odsunęła się ode mnie i spojrzała w moje oczy.
- Właśnie mi się przypomniało, że mam coś do załatwienia z chłopakami. Mogę wrócić późno, więc miłej nocy, kochanie - pocałowała mnie w policzek i ruszyła do drzwi.
- Zrobiłaś do specjalnie.
- Takie są kobiety, Villa - odpowiedziała i wyszła.
Zostawiła mnie samego, rozpalonego w pokoju. Te baby są naprawdę okropne! I na pewno tak tego nie zostawię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz