piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 24: Urodziny.

    Do finału zostało nam kilka dni, więc cała drużyna ciężko pracowała. Piłkarze dużo trenowali, ale musieli znaleźć tez czas na odpoczynek, który jest bardzo ważny. A ja razem z trenerem próbowałam dopilnować, aby każdy z nich codziennie rano wstawał wypoczęty.
    Właśnie trwa trening, gdzie Torres razem z Villą po raz kolejny robią z siebie głupków, a reszta drużyny się z nich śmieje. Te ich durne miny.. Normalnie gorzej niż z dziećmi! Obserwowałam ich, kiedy nagle zrobiło mi się słabo i musiałam usiąść na jednym z krzesełek.
    - Lupe, wszystko dobrze? - podszedł do mnie reprezentacyjny lekarz. - Źle się czujesz?
    - Tak, trochę tak.
    - Chcesz wrócić do hotelu? Nie wyglądasz za dobrze.. - popatrzył na mnie zmartwiony. - Zaraz ktoś z tobą wróci do pokoju.
    - Nie trzeba. Sama sobie dam radę - mruknęłam cicho i napiłam się wody z bidonu. - Położę się i mi przejdzie.
    - Jesteś bardzo blada. Nie możesz iść sama do pokoju.
    - Co się stało? - obok nas pojawił się zdyszany David, który od razu usiadł obok mnie. - Źle się czujesz, Lupe?
    - Trochę, ale to nic takiego - uśmiechnęłam się do niego lekko. - Wracaj trenować.
    - Nie, David. Lepiej jeśli pójdziesz z Lupe i ją przypilnujesz w pokoju. Nie możemy pozwolić, by się jej coś stało - nakazał lekarz i David wziął mnie na ręce.
    - Wracamy do pokoju - powiedział stanowczo David i pognał w stronę hotelu.
    - Sama mogę iść - warknęłam. - I nic mi nie jest!
    - A to dziwne, bo jesteś blada jak ściana. Znowu się czegoś najadłaś?
    - Nie wiem, być może..
    - Mam nadzieje, że to nic poważnego - cmoknął mnie w nos i zaniósł do łóżka.

    Po porannym treningu leżałam w łóżku i dopiero na obiad David pozwolił mi opuścić nasz pokój. Pod jego czujnym okiem jadłam obiad i chwilę rozmawiałam z trenerem.
    - Lupe, pójdziesz ze mną do recepcji? - zapytał mnie mój przyjaciel, Silva. - Moglibyśmy zaprosić tą uroczą recepcjonistkę na finał.
    - To dobry pomysł - uśmiechnęłam się lekko. - Zaraz pójdziemy.
    - Powinnaś odpoczywać - mruknął stojący obok mnie Villa.
    - Nic złego mi się przecież nie stanie.
    - Dobrze, ale uważaj na siebie - pogłaskał mnie po policzku i po chwilę odszedł w stronę naszego pokoju.
    - To jak? Idziemy? - zwróciłam się do Silvy, który pokiwał twierdząco głową.
    Po pięciu minutach byliśmy już w recepcji i próbowaliśmy namówić panią Joannę, by przyleciał na mecz na Ukrainę, ale powiedziała, że nie może przyjmować takich zaproszeń od gości hotelowych, bo mogłaby stracić pracę. Szkoda, bo Davidowi bardzo na tym zależało, ale skoro nie może, to trudno.
    Szybko wróciłam do pokoju i usiadłam obok Davida, który był niezwykle zadowolony. Nucił jakąś piosenkę pod nosem i co chwilę się do mnie uśmiechał.
    - Kochanie, masz wolny wieczór? - zapytał, patrząc w moje oczy. - Mam dla ciebie niespodziankę.
    - Tak? A jaką?
    - A masz wolny wieczór?
    - Mam - pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się szeroko. - A co to za niespodzianka?
    - Dowiesz się na kolacji - puścił do mnie oczko.
    - Ale ja nie mam w co się ubrać..
    - Nie martw się o to. W szafie czeka na ciebie stój - uśmiechnął się szeroko i cmoknął mnie w policzek. - O ósmej na tarasie.
    - Dobrze.

    Po długiej i odprężającej kąpieli postanowiłam zacząć przygotowywać się do kąpieli z Davidem. Wyciągnęłam z szafy żółtą sukienkę, szpilki, torebeczkę oraz biżuterię, którą przygotował mi Villa. Szczerze mówiąc, to bardzo podobał mi się ten strój. David akurat w tym przypadku trafił w mój gust. Włosy spięłam w koka i byłam gotowa na wspólny wieczór z moim mężem.
    Kilka minut przed dwudziestą zeszłam na taras i zatkało mnie. Wszystko wyglądało cudownie! Stolik nakryty dla dwóch osób, kwiaty, wystrój tarasu i David, który miał na sobie ciemne jeansy, białą koszulę i lakierowane buty.
    - Cześć - uśmiechnął się i lekko musnął mój policzek swoimi wargami. - Podoba ci się?
    - Tak, bardzo. Ale z jakiej to okazji?
    - Właśnie.. Wszystkiego Najlepszego, kochanie - przytulił mnie do siebie i złożył czuły pocałunek na moich ustach. - To dla ciebie - podał mi podłużne pudełeczko.
    - Dziś są moje urodziny - mruknęłam cicho i otworzyłam pudełeczko, w którym znajdował się łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka. - Nasze inicjały i data ślubu.. - przeczytałam napis na złotym sercu. - Dziękuje David - ucałowałam go w policzek.
    - Drobiazg - mruknął, odsuwając mi krzesło. - Trafiłem w twój gust?
    - Bardzo. Mógłbyś mi założyć?
    - Pewnie - wziął do ręki łańcuszek i po chwili zapiął mi go na szyi. - Cudownie wyglądasz - pocałował mnie w policzek i po chwili usiał naprzeciwko mnie.
    - Skąd wiedziałeś, że mam dzisiaj urodziny?
    - Mam swoje źródła - uśmiechnął się tajemniczo i złapał mnie za dłoń. - Chcę, abyś mnie dobrze zapamiętała.
    - Na pewno tak będzie.
    - To super. Głodna?
    - Bardzo! - oznajmiłam i David zawołał kelnera, który podał nam posiłek. Lecz najpierw David wzniósł toast.
    - Za przepiękna panią trener i moją żonę - uśmiechnął się lekko.
    - Po prostu za nas - dodałam i stuknęłam kieliszek Villi. - Jeszcze raz dziękuję.
    - Zasługujesz na to. Jutro jest finał, więc wszystko się skończy, ale nie żałuje. Może i nie byliśmy idealnym małżeństwem, ale czuje, że coś nas łączy.
    - David.. - wyszeptałam i wyswobodziłam swoją dłoń z jego. - To brzmi, jakbyś chciał, abyśmy byli razem.
    - Nie. Chce ci tylko podziękować - uśmiechnął się lekko. - Nic więcej.
    - To super. Przy kolejnych zgrupowaniach musimy się jakoś dogadywać, a nie chcę niepotrzebnych spięć.
    - I dobrze. Mnie też na tym zależy - posłał mi szczery uśmiech.
    Wieczór upłynął nam w bardzo miłej atmosferze i rozmowach o błahych oraz ważnych sprawach. Tego wieczoru David okazał się innym facetem i już wiem dlaczego Patricia go pokochała.

***

Macie taki krótki rozdział, który napisałam całkiem niedawno. 
Jestem chora, więc nie wiem kiedy pojawi się rozdział na Dudce, bo nie potrafię napisać czegoś dłuższego niż kilka zdań. 

Miłego wieczoru :)