PERSPEKTYWA DAVIDA
- Posłuchaj mnie, ty durny piłkarzyku! Jestem twoją żoną i musisz mieć do mnie szacunek. Nie toleruje zdrad, a tym bardziej z pokojówkami. Co ty sobie wyobrażasz?
- Lupe, kochanie..
- Kochanie? Jak podrywałeś tą lafiryndę, to też byłam twoim kochaniem?
- Daj mi to wyjaśnić. Ja.. ja - zacząłem się jąkać i przybliżać do niej coraz bardziej. - Kruszynko ty moja.. Nie gniewaj się - chciałem ją pocałować, ale mnie odsunęła i strzeliła mi w twarz.
- Nigdy więcej nie próbuj tego dobić, ty męska podróbo!
- Coś ty powiedziała?
- Nie słyszałeś? Ogłuchłeś nagle?
- Lupe, nie przesadzaj do cholery! Wracamy do pokoju, już - warknąłem i chwyciłem ją za nadgarstek. - Nie rób scen przy moich kumplach z drużyny.
- Zostaw mnie! Zostań sobie przy swoich kolegach i nie wracaj do pokoju! - wyrwała rękę z mojej dłoni i ruszyła do naszego pokoju.
Odwróciłem się do nich przodem i patrzyłem na ich reakcję. Cała trójka, czyli Pique, Fabregas i Puyol mieli zdziwione miny i wyglądali na przerażonych tym, co przed chwilą zobaczyli. Mam nadzieje, że kupili całą tą szopkę, bo należy im się porządna nauczka.
- O, wow.. To było naprawdę straszne - mruknął Cesc.
- To normalne, więc nie radzę ci się żenić. Okropna sprawa! Robić to co ona chce, mówić też i jeszcze w dodatku prosić się o seks.
- Serio? To masz przekichane, stary - klepnął mnie w plecy Puyol. - Jeśli możemy ci jakoś pomóc, to wal śmiało.
- A niby jak my mu mamy pomóc, co? - zaciekawił się Gerard. - Nie podmienimy Lupe!
- Ale możecie mnie przed nią kryć, prawda?
- Przed czym? - zapytał się Fabregas.
- A bo mam pewną sprawę do załatwienia z inną kobietą.. - mruknąłem cicho. - Ale to głupie, wiem.
- Jeśli chodzi o te sprawy, to możesz na nasz liczyć - wtrącił się Gerard. - Nie wydamy cię przed Penelope.
- Naprawdę? Nawet nie wiecie jaki będę miał u was dług! - ucieszyłem się ogromnie, że tak szybko się zgodzili.
- No pewnie, Guaje.
- To ja już będę leciał. Jeszcze raz wielkie dzięki! - podziękowałem im i odszedłem w stronę pokoi, gdzie skryłem się u Silvy i Jordiego, którzy byli we wszystko wtajemniczeni. Teraz czas na show!
PERSPEKTYWA LUPE
Kiedy David dał mi znać, że załatwił sprawę z Pique i spółką, to szybko
zaczęłam działać. Skierowałam się do ich pokoju i weszłam szybko. Czeka
mnie teraz trudna szopka do odegrania. - Gdzie on jest? Gdzie on do cholery jest?! - krzyczałam głośno i rozglądałam się po całym pokoju. - No gdzie?
- Ale kto?
- Nie udawaj głupiego, Pique! - krzyknęłam. Naprawdę powiedziałam nie udawaj? Przecież jest głupi, jak but! - Więc dalej, mówcie.
- Ale Lupe, nie denerwuj się. Usiądź, pogramy sobie w Fifę a David sam się znajdzie - próbował mnie uspokoić Puyol. Jakim cudem on się z nimi zadaje? Pique i Fabregas to prawdziwe downy, ale Puyi?
- Carles, ja muszę teraz z nim porozmawiać. My się strasznie pokłóciliśmy..
- Tak, słyszeliśmy - wtrącił się Fabregas. - Swoją drogą, to nie wiedziałam, że jesteś taka wybuchowa..
- Czy ktoś cię prosił o komentowanie, Fabregas? Nie, więc stul dziób i siedź spokojnie!
- Niepotrzebnie się denerwujesz, Lupe. Chyba nie zamierzasz Davidowi wszystkiego zabraniać? Musi się trochę rozerwać..
- Wy coś wiecie, prawda? On poszedł do innej? - zrobiłam smutną minkę. Nie wiedziałam, że mam takie zdolności aktorskie. - Naprawdę poszedł sobie do innej kobiety? - próbowałam wymusić płacz, ale było mi trochę ciężko.
- Tylko nie płacz, ej! - krzyknął Pique i szybko do mnie podszedł. - Zaraz się dowiemy gdzie on jest!
- Jak? - spojrzałam na nich. Jestem zdziwiona, że tak szybko dali się na to szybko nabrać. A może udają tak samo, jak my?
- Niczym się nie martw, Lupe. Niedługo się tutaj pojawi - mruknął Carles i chwycił swój telefon. Wyszedł z pokoju i stał na korytarzu kilka minut, a później wrócił. - I sprawa załatwiona.
Już od pół godziny czekamy a Davida nie ma. Mógłby ruszyć te swoje dupsko i przyleźć, ale nie! Pewnie gra z Silvą i Jordim w te ich durnowate gry. Dlaczego dorośli mężczyźni zachowują się jak przedszkolaki?
- No i gdzie on jest? - zapytałam, patrząc na Puyola. Zrobił głupkowatą minę i uśmiechnął się do mnie lekko.
- Przyjdzie, ale musisz być cierpliwa. My, faceci lubimy wytwarzać napięcie.
- Bo faceci są osobnikami niemyślącymi - westchnęłam i wzięłam do ręki książkę, która leżała na łóżku jedno z nich. - O, biografia Ronaldo? - zapytałam sama siebie.
- Trzeba znać swojego wroga. Jego wady i zalety - odpowiedział mi Pique. - To norma.
- Bardzo dziwna norma - przewróciłam oczami i odstawiłam ją na to samo miejsce. - No dalej, gdzie ten Villa?
- Tutaj jestem! - usłyszałam jego krzyk.
- Gdzie byłeś, co? - wstałam i szybko do niego podeszłam. Na kołnierzyku miał ślad od czerwonej szminki. Jestem tylko ciekawa jak to zrobili, ale może dla własnego dobra nie będę pytać. - Co to jest?
- Co? - przeraził się.
- Jeszcze się pytasz? U jakiej wywłoki byłeś?
- U nikogo nie byłem i daj mi spokój. Mało ci kłótni?
- A tobie mało seksu, że latasz po innych? Ty zasrany kutasie! - krzyczałam jak opętana, a Villa o mało nie roześmiał się jak głupi.
- Nigdzie nie latam.
- Jasne. Mam ciebie dość. Ciebie, kłótni i teraz tej zdrady. Chcę rozwodu. Teraz!
- Ale Lupe, nie przesadzaj.. -westchnął i chwycił mnie za dłoń. - Do niczego nie doszło.
- Zdania nie zmienię - warknęłam i wyszłam. Villa szybko wyszedł za mną i kiedy tylko weszliśmy do siebie to przycisnął mnie do ściany.
- Byłaś świetna! - pocałował mnie w usta.
- Ty też, ale skąd masz ten ślad? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Jordi mi zrobił - uśmiechnął się szeroko i przeniósł usta na moją szyję. - Mniam! Kocham zapach twojej skóry.
- Ale nie gryź jej, ej! - walnęłam go w głowę, jednak nic sobie z tego nie zrobił. A w sumie.. Jego usta mi wcale nie przeszkadzają.
Z przyjemnością mogę im pogratulować dwóch rzeczy. Pierwszej, że w końcu się ze sobą dogadali w może nie jakieś specjalnie ważnej, ale dużej sprawie. A drugiej, tak mistrzowskiego odegrania tej całej szopki, która potrzebowała niezłego przygotowania ;)
OdpowiedzUsuń