poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 28: Najlepsza opcja dla dwojga.

'Po co zmieniać wszystko, jak nasz świat jest tutaj.
Chodź, wyszepczę Ci jak bardzo życie ma sens.'



PERSPEKTYWA DAVIDA

    Miałem dość słuchania Lupe i jej gadania, że mnie nie kocha. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że obydwoje darzymy siebie silnym uczuciem, ale ona się boi. Kiedy wczoraj przyszła do mnie w nocy, to poczułem się jakby wszystko było na swoim miejscu, ale później odeszła i zostawiła mnie samego, więc postanowiłem zabrać sprawy w swoje ręce.
    Wróciłem do domu, zaliczyłem prysznic, przebrałem się, zjadłem poczciwe śniadanie z kubkiem kawy i wyruszyłem do adwokata. I wcale nie przejmowałem się tym, że Lupe by mnie za to zabiła. Po kilkunastu minutach byłem na miejscu, więc zapukałem i wszedłem do środka.
    - Dzień Dobry - przywitałem się i usiadłem na krześle. - Przepraszam, że się nie umówiłem, ale ja tylko na moment.
    - Dzień Dobry. Nic się nie stało, bo akurat mam wolną godzinkę. Coś się stało?
    - Rezygnujemy z rozwodu - powiedziałem, uśmiechając się szeroko. Nagle świat nabrał kolorów i poczułem się cholernie szczęśliwy.
    - Ale jak to? Penelope mówiła, że pragnie tego rozwodu. Powinienem się z nią skontaktować.
    - Kocham ją. I wiem, że ona mnie też, więc dlatego tutaj jestem.
    - Ale ona się na to nie zgadza, prawda? - zapytał, zabierając do ręki jakąś teczkę.
    - Prawda.
    - Kiedy się ze mną skontaktowała kilka dni temu, to wiedziałem, że coś tu nie gra. Wiedziałem, że pana kocha, ale nie sądziłem, że pan ją również - odpowiedział po dłuższym namyśle. - Ale niech będzie.
    - To znaczy, że pan do niej nie zadzwoni? - zapytałem z nadzieja w głosie.
    - Nie zadzwonię. Życzę państwu szczęścia - uśmiechnął się do mnie szeroko.
    - Dziękuję bardzo. To ja już nie będę zabierał czasu. Do widzenia - pożegnałem się i szybko wyszedłem. Teraz już wiem, co mam robić.

    Wsiadłem do samochodu i skierowałem się do szpitala, w którym leżała Lupe. Teraz byłem pewien swoich uczuć i musiałem jej wyznać, że kocham ją jak wariat i pragnę, byśmy pozostali małżeństwem. Miałem nadzieje, że Penelope nie wyrzuci mnie z sali.
    Po dwudziestu minutach byłem już w szpitalu, więc udałem się windą na drugie piętro. Stanąłem przed drzwiami od jej sali i głośno westchnąłem. Od tego wszystko zależy..
    - Cześć, Lupe - wszedłem i posłałem jej lekki uśmiech. - Jak się czujesz? - usiadłem obok niej.
    - David? - zdziwiła się i posłała mi wrogie spojrzenie. - Co tu robisz?
    - Przyjechałem z tobą porozmawiać.
    - Rozmawialiśmy już wczoraj i wystarczy. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia - warknęła zła.
    - Ale ja tobie mam, więc siedź cicho i chociaż raz mnie wysłuchaj - powiedziałem i złapałem ją za dłoń. - Kocham cię, Lupe. Nie wiem dlaczego wcześniej ci tego nie powiedziałem, ale ty non stop mówiłaś o rozwodzie, którego nie chcę.
    - Ale David..
    - Wysłuchaj mnie do końca, proszę - przerwałem jej szybko i spojrzałem w jej piękne oczy. - Pragnę mieć z tobą prawdziwą rodzinę. I chociaż straciliśmy dziecko,  to wierzę, że los się jeszcze do nas uśmiechnie.
    - To bardzo piękne słowa, ale ja już podjęłam decyzję.
    - Nie kochasz mnie?
    - To nie ma znaczenia, nie rozumiesz? - odpowiedziała zła. Wiedziałem, że mnie kocha, ale cały czas temu zaprzeczała, co mnie cholernie denerwowało. - Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz.
    - Jesteś tego pewna?
    - Tak. Idź już - mruknęła cicho i wyrwała swoją dłoń z mojej. Pocałowałem ją w policzek i szybko wyszedłem z sali. I co ja mam teraz robić? Postawiłem wszystko na jedną kartę, a ona mnie tak po prostu odrzuciła.

    Wróciłem do domu i rozsiadłem się na kanapie w salonie. Cały czas próbowałem ją zrozumieć, ale żadne racjonalne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy. Kochała mnie, więc dlaczego tak postępowała? Wiem, że nie chce być z piłkarzem, ale to nie jest prawdziwy powód. Nie ma znaczenia kim jestem, tylko jaki jestem.
    Chciałbym ją teraz wspierać, ale ona nie chce nikogo do siebie dopuścić. Kiedy rozmawiałem z jej mamą mówiła, że Penelope ma trudny charakter, ale przecież w Polsce wszystko było dobrze. A może po prostu grała przed trenerem? Może mnie się tylko wydawało, że ona mnie kocha?
    Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon, który od kilku minut dawał o sobie znać. Czy ten ktoś nie może mi akurat teraz dać spokój? Spojrzałem na wyświetlacz, na którym pokazał się numer Lupe. Jednak nie odebrałem.. Coś mnie powstrzymywało.
    Po godzinie zaczynałem żałować tego, że nie potrafiłem odebrać tego pieprzonego telefonu i wysłuchać Penelope. Postanowiłem jeszcze raz do niej pojechać i zapytać czego chciała. Przyda nam się spokojna rozmowa, która na pewno wszystko wyjaśni. Jeśli odrzuci mnie kolejny raz, to dam sobie spokój.

    Piętnaście minut później siedziałem już w sali mojej żony i wpatrywałem się w jej twarz. Kiedy tylko wszedłem do sali na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
    - Dlaczego nie odbierałeś? - zapytała cicho i spojrzała w moje oczy. - Czy twoje uczucia się zmieniły po tym, jak cię odrzuciłam?
    - Nic się nie zmieniło, tylko akurat wtedy chciałem zostać sam i nie miałem ochoty rozmawiać. A co chciałaś?
    - Porozmawiać.
    - Rozmawiamy od kilku dni i nic z tego nie wychodzi! Mam tego dość, rozumiesz? Ile razy mam tu przychodzić i błagać cię, abyś w końcu zmieniła zdanie?
    - Kocham cię - wyszeptała cicho i pogłaskała mnie po policzku. - Już dłużej nie mogę tego ukrywać.
    - Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy - uśmiechnąłem się i zbliżyłem swoje usta do jej. - Ja też cię kocham.
    - Już nic nie mów - mruknęła i wpiła się w moje usta. I teraz czułem, że wszystko jest takie, jakie być powinno.

***

I jak? Podoba się? :) Opcja szczęśliwego zakończenia została poparta przez Kaję, więc w razie czego jakieś zażalenia składać do Niej. Mogę podać numer gg ;p Epilog dodam jakoś na dniach.
Co do kolejnego opowiadania, które będę pisać, to jest to wzburzona-fala, ale na cp2 na pewno też rozdziały się pojawią :)

Jutro mam trzy niemieckie.. OMG, chcę umrzeć :(
Życzę udanego tygodnia w szkole :)